DECYDUJĄCE POJEDYNKI

Napisał Radek @ 7 maja 2015

Zaczęło się! Półfinałowy taniec z futbolowymi gwiazdami jawi się jako crème de la crème dla kibiców i dziennikarzy z całego świata. Wszyscy od samego losowania zacierali ręce na widowiska jakie mamy przyjemność oglądać na ostatniej prostej do Berlina. Każda z czterech drużyn wie dobrze, że to tylko przeszkoda w dążeniu do celu. Pierwsze góry jakie trzeba przebyć do stolicy Niemiec wiodą przez Turyn i Barcelonę. Wspaniałe miasta, krajobrazy, ale nie są w tym momencie najważniejsze. Priorytetem jest przechytrzenie przeciwnika i bramki jakie trzeba strzelić żeby utrzymać się na powierzchni i nie zginąć na pierwszych wzniesieniach. Dla Juventusu Turyn i Realu Madryt pierwszą przeszkodą były Alpy, a dokładnie Juventus Stadium. Na pierwszy rzut oka łatwiej mają Włosi, gdyż przyzwyczajeni do warunków panujących w tej części Europy, ale Królewscy dzięki doświadczeniu wyniesionego z trudniejszych terenów wcale nie stali na straconej pozycji, wręcz przeciwnie uznawani przez ekspertów za faworyta nawet pierwszego pojedynku. Ale nie przeze mnie. Brak najważniejszego przewodnika, przy którym reszta czuje się jak ryba w wodzie, dawała przypuszczać, że będą to za wysokie progi. Rzeczywistość potwierdziła, że turyńskie warunki i okoliczności nie pozwoliły Realowi pokonać przeciwnika. Początek spotkania to dominacja Starej Damy spuentowana bramką strzeloną przez wychowanka Realu Madryt Alvaro Moratę w ósmej minucie. Z  niewiadomych przyczyn piłkarze gospodarzy cofnęli się i starali obrać inny szlak wyprawy. Popełnili błąd czego konsekwencją był gol strzelony przez Cristiano Ronaldo w dwudziestej siódmej minucie. Do końca pierwszej połowy byliśmy świadkami szarpanego i podwórkowego futbolu. Po wyciągnięciu wniosków w przerwie spotkania, drużyna Massimiliano Allegriego wróciła do gry z pierwszych minut pierwszej części. Była to słuszna koncepcji, ponieważ po jednej z kontr w polu karnym został sfaulowany Carlos Tevez, który po chwili wykorzystał rzut karny  i podwyższył wynik na 2:1. Nie wiedzieć czemu sędzia spotkania Martin Atkinson nie pokazał czerwonej kartki dla Daniela Carvajala za przewinienie w szesnastce. Ba, nie pokazał nawet żółtej! Jednak po chwili zastanowienia było wiadome dlaczego podjął taką decyzję, dostosował się do poziomu ligi w której sędziuje na co dzień. Do końca spotkania Stara Dama kontrolowała przebieg wydarzeń na boisku i to zespół z Piemontu jest bliżej finału. W drugim starciu, uznawanym za hit półfinałów, zespoły miały do przebycia bardzo trudny kataloński teren. Jednak w tym starciu Camp Nou i okoliczności pierwszego spotkania sprzyjały Dumie Katalonii. W Świątyni Futbolu gospodarze urządzili sobie iście królewską ucztę, a ich podwładni czyli Bayern Monachium tylko im usługiwali. Od samego początku mecz był bardzo intensywny, obydwie drużyny stawiały wysoki pressing. Lepiej z pressingu wychodziła Barca, która mogła objąć prowadzenie już na początku meczu, ale stuprocentową sytuację zmarnował Luis Suarez. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem. Druga część rozpoczęła się od chaotycznej gry FC Barcelony. Jednak z minuty na minutę wzrastała przewaga piłkarzy Luisa Enrique, którzy zaczęli kontrolować przebieg spotkania i stwarzać co raz to groźniejsze sytuacje bramkowe. Gdy wydawało się, że ten półfinał rozstrzygnie się w Monachium, sprawy w swoje ręce wziął najlepszy piłkarz w historii futbolu Lionel Messi. W siedemdziesiątej siódmej minucie po strzale z dystansują Messiego Camp Nou oszalało, a Duma Katalonii wyszła na prowadzenie. Drużyna Luisa Enrique poczuła krew i Messi poczuł krew.  Trzy minuty później gospodarze zadali drugi cios, a konkretnie Messi, który po fantastycznej indywidualnej akcji przerzucił piłkę nad bezradnym bramkarzem gości i podwyższył na 2:0. Emocje na trybunach sięgnęły zenitu. Bayern próbował zaatakować, ale jedynym tego efektem były groźne kontrataki Barcy, z których ostatni wykończył Neymar. 3:0 w pierwszym spotkaniu z drużyną z Monachium to pokaźna zaliczka przed rewanżem. Pojedynek w stolicy Katalonii ugościł wszystkich futbolem na najwyższym poziomie, kibice po ostatnim gwizdku żałowali że już się skończył. Czy pierwsze mecze półfinałowe wyłoniły finalistów? Przekonamy się za tydzień. Miejsce pojedynku, stolica Madrytu to przewaga królewskich, ale czy bez swojego boiskowego przewodnika dadzą radę? Statystyki przemawiają za Juventusem, który jeszcze nigdy nie odpadł w półfinale Ligi Mistrzów po zwycięstwie u siebie 2:1. Bayern spadł w przepaść, zdoła znaleźć szlak który zaprowadzi do Berlina? Tylko kataklizm może pokrzyżować plany FC Barcelonie w drodze do Berlina. Rewanże gwarantują wielkie emocje, szczególnie rewanż na Santiago Bernabeu zapowiada się bardzo ciekawie, z kolei pojedynek na Allianz Arena zagwarantuje nam wysoki poziom piłkarski.
emocje na trybunach sięgnęły zenitu.

2 komentarze:

  1. Będzie finał Barca-Juve!

    OdpowiedzUsuń
  2. Barca-Juventus taki będzie finał na 100 procent.Kroos nie zagra w środę, więc Real nie ma szans. A Barca wiadomo awans zapewniła sobie na Camp Nou.

    OdpowiedzUsuń