DO DWUDZIESTU RAZY SZTUKA

Napisał Radek @ 30 lipca 2015

Po ostatnim gwizdku wczorajszego meczu Lecha, nie wiedziałem czy być zadowolonym z przyzwoitej gry Kolejorza, czy być wściekły, że w tak frajerski sposób przegrali mecz. Po chwili zastanowienia naszła mnie taka myśl, że futbol w tym spotkaniu okazał się sprawiedliwy.

Od początku meczu Szwajcarzy przejęli kontrolę, której nie oddali do końca meczu. Były momenty w których Poznaniacy potrafili zagrozić przeciwnikowi, ale były to pojedyncze epizody. Lech stwarzał tylko zagrożenie po kontratakach, w ataku pozycyjnym był nieśmiały, albo po prostu nie potrafił w taki sposób rozegrać akcji.


Nie można odmówić piłkarzom Lecha walki i zaangażowania, wyrównująca bramka pokazała, że podjęli walkę i mieli ambicje, żeby wygrać spotkanie. Jednak to za mało na czwartą rundę eliminacji Ligi Mistrzów. I nie chodzi tu o doświadczenie, gdyż Karol Linetty, który ma zerowe doświadczenie, na tle piłkarzy FC Basel wyglądał znakomicie.


Wychowanek Lecha był najjaśniejszą postacią w zespole gospodarza. On jako jedyny w głębi duszy może być zadowolony, pomimo niekorzystnego wyniku. Przede wszystkim perfekcyjnie zagrał w obronie, asekurował kolegów z drużyny, również świetnie się ustawiał, co powodowało mnóstwo przechwytów piłki w jego wykonaniu. To od niego zaczynały się najgroźniejsze akcje poznańskiego Lecha. W siedemnastej minucie przechwycił piłkę w środku pola i błyskawicznie podał do Kaspra Hämäläinena. Fin niestety spóźnił moment podania do Denisa Thomalli, który z trudnej sytuacji oddał strzał tuż obok bramki. W tym momencie musiało być 1:0. Takich indywidualnych błędów było sporo. Właśnie indywidualne błędy spowodowały, że Lech jest w bardzo trudnej sytuacji.

Do tego dochodzi niemoc przy stałych fragmentach gry. Zarówno w obronie, jak i w ataku Lech nie potrafili przekształcić tego elementu gry w swój atut. Bardzo ważna broń słabszych w starciu z tymi mocniejszymi, we wczorajszym meczu okazała się przekleństwem podopiecznych Macieja Skorży. To właśnie po rzucie rożnym FC Basel otworzyło wynik spotkania. Poznańska drużyna nie była wstanie nawet zagrozić przeciwnikowi ze stojącej piłki, a pod własną bramką powodowała szybsze bicie serca u swoich kibiców.


Pomimo indywidualnych błędów i niemocy przy stałych fragmentach gry, Lech Poznań jako drużyna do momentu czerwonej kartki dla Tomasza Kędziory grał bardzo mądrze taktycznie. Co prawda brakowało przejęcia inicjatywy i zepchnięcia rywala do głębszej obrony, prowokując przeciwnika do popełnienia błędu. Jednak dziewięćdziesiąt minut pokazało, że trener Maciej Skorża perfekcyjnie odrobił zadanie. Piłkarze Lecha niestety ale nie byli w stanie iść na wymianę ciosów ze Szwajcarami, musieli czekać na własnej połowie i liczyć na kontrataki.

Niewykorzystanie dogodnych sytuacji oraz błędy indywidualne i nieudolność przy stałych fragmentach gry spowodowały, że Lechowi tylko cud może pomóc w awansie do następnej rundy. Sytuacja jest beznadziejna, ale z przebiegu meczu to Szwajcarzy zasłużyli na awans, a kibice w Polsce nie mogą narzekać, tylko uświadomić sobie, że nadal jesteśmy zaściankiem w europejskiej piłce. Teraz poznańskiej drużynie pozostała walka o korzystny wynik w rewanżu. Na nic innego nie mogą już liczyć.

3 komentarze:

  1. Linetty kozak,Trałka też, Thomalla dobrze, najsłabiej zaprezentowali się Kadar i Douglas.Masz rację Szwajcarzy zasłużyli na zwycięstwo, ale Lech mógł wygrać, gdyby nie spartolił tych sytuacji z pierwszej połowy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Skorża odrobił pracę domową, ale piłkarze go zawiedli, w efekcie Ligi Mistrzów w tym roku w Polsce nie będzie

    OdpowiedzUsuń
  3. Jutro mecz z Wisłą, ciekawie jak się Lech zaprezentuje i w jakim składzie wyjdzie.

    OdpowiedzUsuń