DOMINUJĄCA SZAROŚĆ

Napisał Radek @ 20 października 2015

Opadły konfetti, wraz z nimi opadły emocje po awansie polskiej reprezentacji do przyszłorocznych Mistrzostw Europy. Oczywiście euforia wśród kibiców jeszcze pozostała. Na tym entuzjazmie każdy fan czekał na weekendowe starcia w rozgrywkach ligowych. Kibice czekali na kontynuację poziomu gry ze spotkań ze Szkocją oraz Irlandią w meczach Ekstraklasy.

Już na samym początku finansowy potentat z Gdańska podejmował przedostatnią w tabeli drużynę z Zabrza. Zacieraliśmy ręce czekając na ciekawe rozpoczęcie kolejki - w końcu trener Lechii miał dłuższy okres na treningi z drużyną. Nie wykorzystał tego okresu. Od pierwszej do ostatniej minuty wiało nudą z murawy. Szybko kibice zostali sprowadzeni na ziemię. Nasyceni futbolem z najwyższej półki, którym mieli przyjemność delektować się podczas spotkań polskiej reprezentacji, doznali szoku już od pierwszego meczu 12. kolejki.

Spotkanie na Pomorzu rozwiązało worek z gorzkimi pigułkami, które kibice musieli przełykać przez cały weekend. Żadne spotkanie nie obfitowało w wysoką jakość. Ligowcy nie potrafili przenieść poziomu spotkań kadry na ekstraklasowe boiska. Oczywiście były momenty, akcje czy bramki mogące zapaść w pamięć, ale to rodzynki, które dodały lekkiej słodkości do dużego dzbana goryczy.

Tradycyjnie swoich kibiców zawiódł Lech Poznań, który stracił punkty przy Bułgarskiej gdzie zremisował z chorzowskim Ruchem. Oprócz zmiany trenera, w Poznaniu nic więcej się nie zmieniło. Szkoda tylko fanów aktualnego mistrza Polski, którzy muszą być świadkami amatorki w poczynaniach władz poznańskiego klubu. Przed poznańską ekipą tydzień prawdy - w czwartek mecz z Fiorentiną na wyjeździe, w niedzielę szlagier Ekstraklasy na Łazienkowskiej 3 z Legią Warszawa.


Za największą niespodziankę można uznać porażkę Śląska Wrocław na własnym stadionie z Korona Kielce. Podopieczni Tadeusza Pawłowskiego nie byli w stanie przed własną publicznością zdominować przeciwnika, a całe spotkanie zasługuje na minusa kolejki. Zespół z Wrocławia w piątkowy meczu nie pokazał ani pomysłu na grę, ani odporności psychicznej.

Na przeciwległym biegunie plasuje się mecz w Łęcznej, w którym obie drużyny zaprezentowały niezły poziom, powodując leciutki uśmiech na twarzach kibiców. Niestety, takiego zdania nie podzielają fani Jagi, ponieważ klub z Białegostoku przegrał trzeci mecz z rzędu a czwarty w ostatnich pięciu spotkaniach w Ekstraklasie. Abstrahując od obecnej formy drużyn, spotkanie Górnika z Jagiellonią można uznać za najciekawszy pojedynek weekendu, choć i w Łęcznej momentami kibice mogli się nudzić.

Po trzech kolejnych zwycięstwach podopieczni Radoslava Latala w kolejnym meczu musieli zadowolić się jednym punktem. Piast Gliwice tracąc punkty w Bielsku Białej, dał nadzieję goniącemu go peletonowi na zmniejszenie straty. Jedyna jednak skorzystała z tego warszawska Legia, zarówno Pogoń Szczecin jak i Cracovia Kraków nie zdołali wykorzystać szansy.

Szczególnie okazji na doścignięcie lidera nie wykorzystali w Szczecinie. Tamtejsza Pogoń w kończącym kolejkę meczu, po bardzo słabym spotkaniu, na własnym stadionie bezbramkowo zremisowała z Zagłębiem Lubin.

Najbardziej niezadowolonymi kibicami po ostatniej kolejce okazali się fani Wisły Kraków. Podopieczni Kazimierza Moskala pomimo wielu klarownych sytuacji nie zdołali pokonać bramkarza TermalikiBruk-Bet Nieciecza. Sam Maciej Jankowski powinien co najmniej jedną bramkę strzelić, ale w tym dniu raził nieskutecznością. Tradycyjnie świetnie zaprezentował się Krzysztof Mączyński, który od powrotu pod Wawel jest prawdziwym liderem Białej Gwiazdy.

Oprócz reprezentanta Polski, na pochwały w ostatniej kolejce zasługuje dwójka piłkarzy Legii Warszawa. Tomasz Jodłowiec i Nemanja Nikolic w niedzielny wieczór stworzyli duet prosto z parkietów tanecznych. Takiej chemii dawno nie widzieliśmy na boiskach Ekstraklasy. Reprezentant Polski asystował przy wszystkich bramkach reprezentanta Węgier, co dało Legii zwycięstwo 3:1 z Cracovią Kraków. Wszyscy są świadomi, że długo będziemy czekać na powtórzenie takiego wyczynu, dlatego warszawski duet zasługuje w mojej ocenie na MVP zakończonej kolejki ligowej.

Kolejnym plusem kolejki można uznać postawę chorzowskiej młodzieży. Kamil Mazek, Maciej Urbańczyk, Patryk Lipski oraz Mariusz Stępiński z meczu na mecz coraz bardziej rozpychają się łokciami i nie pozwalją o sobie zapominać. Po spotkaniu na INEA Stadionie na uznanie zasługują przede wszystkim strzelec obu bramek dla Ruchu Mariusz Stępiński oraz asystujący przy golach napastnika Patryk Lipski.

Niestety nie aspekty sportowe były najciekawszymi wydarzeniami weekendu. Numerem jeden w zakończonej kolejce były debiuty nowych szkoleniowców na ławce trenerskiej mistrza i wicemistrza Polski.


Przygody z nowymi klubami szkoleniowcy rozpoczęli w różnych nastrojach. Na odmienne samopoczucie wpływają wyniki spotkań, ale sama jakość gry obu zespołów pozostawia wiele do życzenia i spędza sen z powiek zarówno Janowi Urbanowi jak i Stanisławowi Czerczesowowi. Przerwane spotkania w Poznaniu i w Warszawie, do czego przyczynili się odpalone przez kibiców race, to wspólna cecha debiutów obu trenerów.

Na euforii po spotkaniach kadry Nawałki kibice przystąpili do obejrzenia spotkań 12. kolejki Ekstraklasy. Klubowa rzeczywistość już w piątek sprowadziła fanów na ziemię i entuzjazm zamienił się w smutek. Zatroskanie spowodował poziom wszystkich weekendowych spotkań w polskiej lidze. Małe plusiki zostały przysypane ogromną ilością minusów. Najbardziej niepokoi postawa piłkarzy, którzy nawet mając w perspektywie występy na Euro nie potrafili wykrzesać dodatkowych sił i pokazać, że będą walczyć o miejsce w dwudziestotrzy-osobowej kadrze.

Zakończona kolejka to historia, teraz czekamy na następną, która zapowiada się bardzo ciekawie. Powodów jest kilka, przede wszystkim spotkanie Legii Warszawa z Lechem Poznań na Łazienkowskiej, powrót Jana Urbana do stolicy w roli trenera odwiecznego rywali oraz pojedynek Jagi z Białą Gwiazdą. Mamy świadomość, że to polska liga, ale jak zawsze z niecierpliwością kibice czekają i odliczają czas do następnych spotkań. Przecież to nasza ukochana Ekstraklasa.

1 komentarz:

  1. Masz rację Radek, można było się wynudzić i wyspać podczas weekendowych spotkań w Ekstraklasie.

    OdpowiedzUsuń