DWIE TWARZE...

Napisał Radek @ 9 października 2015

Wspominając wczorajsze wydarzenia, jako pierwsza nasuwa się myśl, że ostatnie dotknięcie piłki w meczu pozwoliło polskiej reprezentacji wywieźć bardzo ważny punkt z Glasgow. Po radości związanej z remisem przychodzi złość związana z nonszalancką stratą dwóch punktów. Jednak po kolejnej krótkiej chwili wraca uśmiech na twarzy z powodu komfortowej sytuacji przed ostatnim meczem eliminacyjnym.

Wszak, niedzielne spotkanie z Irlandią będzie pojedynkiem podwyższonego ryzyka, ale luz psychiczny przed starciem w Warszawie jest najważniejszym aspektem. Po tak wyczerpującym czwartku, obciążenie psychiczne jeszcze bardziej przeszkadzałoby w odpowiednim podejściu oraz przygotowaniu do spotkania.

Dlatego tak ważny był ten magiczny dotyk kapitana reprezentacji Polski w 94. minucie. Oczywiście, kibice i piłkarze mogą być wściekli, że takim wynikiem zakończył się mecz. W dodatku biorąc pod uwagę styl w jakim polscy piłkarze rozpoczęli mecz i kontynuowali przez pierwsze 40. minut.

Wyprowadzenie szybkiego ataku zakończonego bramką Roberta Lewandowskiego w 3. minucie otarło się o perfekcję. Widać, że kadra Adama Nawałki opanowała grę kontratakiem. Bez poprawiania sobie piłki, bez holowania, tylko przyjęcie pozwalające w drugim dotknięciu na podanie, przegląd pola oraz zagranie ułatwiające przyjęcie koledze - klasa światowa, wklej kopiuj z finałów Ligi Mistrzów czy Mistrzostw Świata. Ale to nic! Kolejne minuty uświadomiły kibicom, że mamy do czynienia z produktem prawie gotowym. Drużyną, która potrzebuje tylko delikatnych poprawek, za którą w końcu nie musimy się wstydzić, wręcz przeciwnie - kibice reprezentacji Polski mogą być dumni i chwalić się postępami w grze Biało-Czerwonych.


Najbardziej rzucało się w oczy gra w ataku pozycyjnym - zero paniki, płynność i przenoszenie piłki z jednej strony na drugą bez większego wysiłku - klasa światowa, jakość najwyższa.

Wtedy przyszła 40. minuta i powróciły demony z przeszłości, które opanowały Hampden Park. Myślami będąc w szatni polscy piłkarze oddali piłkę Szkotom, pozwolili rozwinąć skrzydła i przez dłuższy czas rozgrywać piłki w pobliżu bramki Łukasza Fabiańskiego. Zawsze odkąd pamiętam, futbol przynosi takie zwroty akcji i wydarzenia, że najlepszy reżyser thrillerów nie wpadłby na taki scenariusz. Niestety Polacy wpadli i w 45. minucie po strzale życia Matta Ritchiego piłka ugrzęzła w polskiej bramce, a Glasgow eksplodowało. Remis i koniec pierwszej połowy. Gorszego momentu na stratę bramki nie można sobie życzyć.


Gol do szatni zrujnował cały wysiłek jaki został włożony w grę polskich piłkarzy w pierwszej połowie. Tak jak to ma miejsce w większości przypadkach, strata bramki przed przerwą podcięła skrzydła drużynie.

Na drugą połowę wyszedł inny zespół, przygaszony, nie mający radości z gry a co najważniejsze zniszczony psychicznie. Szybko Szkoci to wykorzystali, bo już w siedemnastej minucie drugiej połowy Steven Fletcher pokonał Łukasza Fabiańskiego.


Na Hampden Park zaczęło się szaleństwo. Kibice gospodarzy uwierzyli w możliwość awansu na Euro, z kolei w głowach fanów Biało-Czerwonych wkradł się strach i pojawiły się myśli, które nie towarzyszyły od początku eliminacji. Zerkając na wydarzenia w Dublinie, każdy pomyślał, że sytuacja robi się dramatyczna a awans zawisł na włosku. Każdy pomyślał, że mecz z Irlandią będzie meczem o wszystko, powtarza się sytuacja z przeszłości. Oliwy do ognia dolał selekcjoner Adam Nawałka, który robił zmiany w defensywie, a zmieniając ofensywnego piłkarza na defensywnego rozwścieczył cały polski naród (Jakuba Błaszczykowskiego zmienił Paweł Olkowski). Trzeźwo myśląca osoba wpuściłaby kolejnego napastnika, a w najgorszej sytuacji zamienił jednego ofensywnego na drugiego. To pokazuje, że selekcjoner cały czas uczy się swojej pracy, a presja w czwartkowy wieczór go przerosła.

Po okresie chaosu jaki panował na boisku, polscy piłkarze złapali drugi oddech. Widać było, że nie mogą pogodzić się z wydarzeniami na boisku. Oczywiście do stylu z pierwszej polowy nie potrafili wrócić, ale mocna psychika, którą budowali przez całe eliminacje zadecydowała, że w końcówce zdołali dosłownie wepchnąć piłkę do bramki.


Ostatnie dotknięcie piłki w meczu spowodowało, że Polacy wywożą bardzo ważny punkt z Glasgow. A komfort psychiczny przed niedzielnym meczem z Irlandią zapewnił nam niezawodny Robert Lewandowski.


Pomimo ogromnych trudności, polscy piłkarze zrobili kolejny krok do osiągnięcia wyznaczonego celu. Dzięki umiejętności uporu oraz silnej woli, reprezentacja Polski przed niedzielnym meczem jest w komfortowej sytuacji. Wszyscy mają świadomość, że wczorajszy mecz kosztował wiele wysiłku fizycznego zawodników, którego może zabraknąć na Narodowym. Jednak w takiej sytuacji na pewno pomoże psychika, która jak pokazały miedzy innymi wczorajsze wydarzenia stała się atutem kadry Nawałki. Mając takich piłkarzy jak Grzegorz Krychowiak, Kamil Glik, Łukasz Fabiański czy przede wszystkim Robert Lewandowski, kibicom trudno byłoby się pogodzić, że o awansie zadecydują baraże. Takie zdanie podzielają również piłkarze, którzy od początku niedzielnego starcia z Irlandią będą jedną nogą we Francji. Wystarczy postawić drugą.

2 komentarze:

  1. Dokładnie, wystarczyć postawić drugą nogę w niedzielę i będziemy we Francji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkocja to historii, najważniejsza teraz jest Irlandia!!!Ale ja się denerwuję!

    OdpowiedzUsuń