Analiza, obserwacja

Napisał Radek @ 14 czerwca 2020

Wróciła piłka, powróciła Ekstraklasa. Niestety powróciły również demony związane z wiarą w piłkarskich obcokrajowców. A szkoda, miałem nadzieję, że ciężka sytuacja na świecie oraz przede wszystkim brak ochoty na obniżenie pensji bez zagranicznych grajków, spowoduje, że otworzą się oczy prezesom, dyrektorom sportowym oraz trenerom. Nic z tego. A wystarczyło wolny czas wykorzystać na głęboką i szczegółową analizę przeszłości.

źródło: Maciej Maćkowiak twitter

Niestety sytuacja się nie zmienia, aczkolwiek bieżące sprawy boiskowe spowodowały, że niektórzy trenerzy byli zmuszeni na zmianę warty...idealnym przykładem jest Lech Poznań, który po tragicznym początku, w końcu przejrzał na oczy i postawił na swoich. Efekt kapitalny (4:0 z Pogonią Szczecin... Moder i Kamiński z bramką a Puchacz z asystą). Szkoda tylko, że to nie planowany zabieg, tylko wymuszony.

Dobrze chociaż, że coś się dzieje, jednak mam wrażenie, że obecna sytuacja polskiej piłki klubowej oraz okrągła rocznica najważniejszego wydarzenia nie skłoniła do refleksji. Mnie z kolei tak i dlatego przybliżę w skrócie jeden z najważniejszych fundamentów tamtego sukcesu.

Trzynastu Polaków na boisku, Polak królem strzelców z siedmioma golami oraz Polak sterujący złotą szatnią.  Tak to wyglądało 29 kwietnia 1970 roku w Wiedniu. Wszyscy pochodzący z pobliskich miejscowości. Górnik Zabrze był dla nich drugim domem, była to miłość z podwórka. Żyli, oddychali barwami górniczego klubu.

źródło: wikigornik.pl

Odpowiednie wartości oraz podejście pozwoliły, że na Śląsku powstała potęga. Nie każdy z bohaterów był wychowankiem klubu, ale każdy był z nim zżyty.
Zacznijmy od największej gwiazdy Włodzimierza Lubańskiego. 23-letni chłopak z Gliwic z siedmioma bramkami został królem strzelców tamtych rozgrywek. Wsparty starszymi, doświadczonymi, mógł od kogo się uczyć, kogo naśladować i przy kim pokazać swoje największe atuty. Inaczej, wchodził do doświadczonej, naszpikowanej reprezentantami szatni, która pozwoliła Włodkowi na swobodę w grze, pokazanie magii na boisku a jednocześnie nie musiał się przejmować odpowiedzialnością, obowiązkami boiskowymi. Nie był "koniem pociągowym", tylko pierwiastkiem dodanym. Fantazjował na boisku, robił to co potrafił robić najlepiej.

źródło: igol.pl

A obowiązki spadały na starszych, Stanisław Oślizgło, Ernest Pohl czy Zygfryd Szołtysik, piłkarze związani z Górnikiem przez lata i oprócz aspektów sportowych, wnosili do szatni tożsamość, co zaszczepiali w młodych, nowych. Wchodząc do szatni każdy wiedział co znaczy Górnik Zabrze. Klub był ich domem, a szatnia świątynią. Wspomnijmy, że w tym magicznym sezonie, partnerem Oślizgły na środku obrony był młodszy nawet od Włodzimierza Lubańskiego Jerzy Gorgoń. 21-letni środkowy obrońca był filarem Górnika Zabrze.
A to wszystko poukładał polski trener który co prawda nie pochodził ze Śląska:) Dzięki wcześniejszym sukcesom takim jak Puchar Ameryki z Polonią Bytom w 1965 roku oraz doświadczeniu prowadzenia polskiej reprezentacji, miał w szatni autorytet, który pozwolił na optymalne wykorzystanie potencjału chłopaków.

źródło: polskieradio24.pl
 
A wyzwanie było przeogromne, ponieważ Górnik Zabrze był naszpikowany reprezentantami Polski -  z Hubertem Kostką, Włodzimierzem Lubańskim, Zygfrydem Szołtysikiem i Jerzym Gorgoniem na czele.
Rozpisywać się można, ale ja jednak przypomnę tylko jedno ... LZS Markowice, Orzeł Sośnica, MGKS Mikulczyce, Kolejarz Wodzisław Śląski, Unia Bieruń Stary, Orzeł Stańca, Zryw Chorzów, Wawel Wirek, Czarni Chropaczów, Slavia Ruda Śląska, Sośnica Gliwice, Jedność Michałkowice, WKKF Katowice, Lechia Lwów.
Ja chce tylko przypomnieć co było fundamentem tamtego sukcesu. Nie pieniądze, transfery, tylko skauting regionalny pozwolił na największy sukces w polskiej piłce klubowej. Wiem, że w tamtych czasach to było wymuszone, ale takie wymuszenie to ja rozumiem. Obecnie wystarczy czerpać z tego wzorce, przecież nie ma ograniczeń, wszystko można, więc do dzieła!

3,2,1...start!

Napisał Radek @ 29 kwietnia 2020

Dobry czas, odpowiedni moment... kiedy zacząć jak nie teraz? Wiem, koronawirus to zmartwienie dla każdego, trudny okres, który spowoduje zamknięcie jednych drzwi, ale przy okazji szanse na otwarcie wrót do lepszego, ciekawszego i pełnego wyzwań nowego świata. Nie inaczej jest w piłce, a w szczególności w polskiej.
źródło: facebook.com

Pomysł Pana Michała Świerczewskiego, właściciela Rakowa Częstochowa, był niczym wymarzony prezent od Św. Mikołaja. Polegał on na tym, żeby skoszarować w jednym miejscu wszystkie drużyny Ekstraklasy i dokończyć sezon 2019/2020 w momencie kiedy nikt poważny nie grał. Niestety osoby zarządzające polską piłką wyśmiali go, a kiedy przemyśleli całą sytuację to już było za późno.
Mieli okazję złapać moment, dzięki któremu mogli zacumować na chwilę, a może na dłużej do portu "Wielka Piłka". W sytuacji kiedy cały świat stoi, my mogliśmy grać, a oczy całej piłkarskiej rodziny skierowane by były na Ekstraklasę...ale nie były:(
Zostawmy to jednak, było minęło, nie ma co się skupiać na przeszłości, stwórzmy przyszłość.
Nie ma na świecie rzeczy oraz osoby, której nie da się polepszyć, ulepszyć, naprawić. W dobie obecnych czasów możemy natknąć się na gotowe rozwiązania i sprawdzone schematy, które pozwalają każdemu ulepszyć własny warsztat. Z każdego można czerpać inspiracje oraz wyciągać istotne wnioski.
Zaczynając od szkraba a kończąc na Stadionie Narodowym, Camp Nou czy San Siro. Taka droga jest fajna, plan idealny, a jednocześnie wymagający. Wiele aspektów wpływa na wzorowe lub bliskie wzorowemu  szkolenie oraz prowadzenie klubu piłkarskiego. Każdy ma swoje zdanie, metody oraz poglądy. Tym wpisem chciałbym rozpocząć poszukiwanie odpowiednich warunków oraz wyciągnąć z przeszłości te aspekty, które  dawały satysfakcjonujące efekty czyli finały wielkich rozgrywek oraz turniejów.
Nieprzypadkowo to właśnie dzisiaj wrzucam ten wpis.

źródło: youtube

29 kwietnia 1970 roku, dokładnie 50 lat temu, jedyny polski klub zagrał w finale europejskich rozgrywek. Nieprawdopodobne co?! A jednak! Górnik Zabrze na wiedeńskim Praterstadion przegrał z Manchesterem City 2:1 w finale Pucharu Zdobywców Pucharów. Obecnie? Ponownie nieprawdopodobne! Niestety to jedyny taki akcent w historii polskiej piłki. Więc niech ta okrągła rocznica będzie dobrą wróżbą i początkiem.

źródło:  @Macko_scaut

Znamy swoje atuty oraz wady. Trzeba się zastanowić nad tym co można poprawić a co rozwijać. Wiem, że papier wszystko przyjmie, ale od czegoś trzeba zacząć.
Nic do stracenia a wiele do zyskania. Emocje piłkarskie są bardzo fajne i mega pozytywne.  Te strefy kibica na wielkich imprezach, miasteczka piłkarskie, gdzie spotkasz całe rodziny, finały w sobotni, ciepły wieczór, gdzie całe miasto żyje tylko futbolem. Tak sobie myślę... PR, marketing, telewizja są, opakowanie produktu mamy na poziomie światowym. Teraz czas na fundamenty. Aż ciary przechodzą...