IMPREZKĘ CZAS ROZPOCZĄĆ

Napisał Radek @ 10 czerwca 2016

Pamiętam jak cztery lata temu cała Polska żyła rozpoczynającymi się w Polsce i na Ukrainie Mistrzostwami Europy w piłce nożnej. Święto było ogromne, emocje sięgały zenitu, a kibice, dziennikarze i eksperci prześcigali się w tworzeniu scenariusza całej imprezy.

Nie inaczej jest teraz. Ostatnie kilka tygodni było przepełnione emocjami, i tymi pozytywnymi oraz negatywnymi. Euforia jaka towarzyszyła kibicom oraz dziennikarzom podczas zgrupowań kadry Adama Nawałki przeszła najśmielsze oczekiwania.

Zgrupowania jakie odbyły się na polskiej ziemi spowodowały, że w Polsce w ostatnim okresie w biuletynach turystycznych pojawiły się nowe wycieczki. Osobiście jestem zachwycony, że w końcu polska reprezentacja przygotowywała się w swoim kraju, a nie chowała gdzieś w Europie. Niestety również znaleźli się przeciwnicy, którzy uważają, że piłkarze nie mogli w spokoju trenować i skupić się na przygotowaniach. Na szczęście samym zainteresowanym atmosfera podczas zgrupowań zupełnie nie przeszkadzała.

źródło: nowiny24.pl

Rozpoczynająca się dzisiaj piłkarska impreza to jedno z dwóch najważniejszych imprez w życiu piłkarza. Zdobycie Pucharu Henriego Delaunaya to obok Mistrzostwa Świata najcenniejsze trofeum do zdobycia. Każdy sportowiec marzy o zdobyciu medalu dla swojego kraju.

Niestety jest grupa piłkarzy, którzy poprzez kontuzję albo inne sytuacje nie będą mogli uczestniczyć w Euro. Marco Verratti, Ilkay Gudogan, Marco Reus, Christian Ericksen czy Jan Oblak to niektórzy z listy nieobecnych we Francji.

źródło: aletransfer.pl

Patrząc przez pryzmat brakujących ogniw w poszczególnych kadrach, można pokusić się o stwierdzenie, że francuskie Euro nie ma zdecydowanego faworyta. W mojej ocenie tegoroczne Mistrzostwa Europy będą najbardziej wyrównaną imprezą piłkarską w ostatnich kilkunastu latach, a triumfatorem może zostać ekipa, która zrobi sensację podobną do tej w 2004 roku i triumfu reprezentacji Grecji.

Ok, znajdzie się mnóstwo osób, które stwierdzą, że Niemcy czy Hiszpanie to ekipy które zdominowały reprezentacyjną piłkę i któraś z nich wzniesie w Paryżu trofeum. Każdy może mieć swoje zdanie, jednak wystarczy spojrzeć na kadry, żeby wiedzieć jak bardzo takie osoby się mylą.

źródło: twitter seleccion Espanyola


Zbliżające się wielkimi krokami otwarcie Mistrzostw Europy utwierdza wszystkich w przekonaniu, że najbliższy miesiąc będzie podporządkowany piłce nożnej. Cały świat będzie przyglądał się wydarzeniom znad sekwany, gdzie emocje będą tylko pozytywne, a atmosfera kolejny raz utwierzi w przekonaniu, że futbol łączy ludzi.

MIESZANE ODCZUCIA

Napisał Radek @ 5 maja 2016

Wiwat maj drugi maj-to od trzech lat najpopularniejsza w okresie wiosennym przyśpiewka fanów futbolu w Polsce. Właśnie w ten dzień odbywa się finał Pucharu Polski, który po objęciu przez Zbigniewa Bońka fotela Prezesa Polskiego Związki Piłki Nożnej stał się wydarzeniem na skalę światową. Zibi wraz z zarządem PZPNu nadał tym rozgrywkom odpowiedniej rangi.

źródło: pzpn.pl

Połączenie finałów turnieju młodzieżowego "Z podwórka na stadion" Tymbarka z meczem o Puchar Polski to majstersztyk PRowy. Młody adeptom piłki nożnej pokazał, że niemożliwe nie istnieje i oni również mogą zdobywać bramki na najważniejszym stadionie piłkarskim w Polsce. Razem z całym PZPNem pokazał młodym osobom drogę na szczyt piłkarskiego raju.

Po emocjach związanych z młodzieżową piłką, przyszedł czas na punkt kulminacyjny całego dnia. O zwycięstwo w Pucharze Polski tak jak rok temu rywalizację stoczyły ekipy z Poznania i Warszawy. I tak jak dwanaście miesięcy wcześniej wszyscy spodziewali się wspaniałego widowiska piłkarskiego. Różnicą jaka od razu rzucała się w oczy to nowe twarze w sztabach szkoleniowych obu ekip. Z jednej strony Stanisław Czerczesow i jego ekipa, z drugiej Jan Urban ze swoimi ludźmi.

Niestety zmiany trenerów nie spowodowały, że tegoroczny finał był lepszym widowiskiem sportowym niż poprzedni. Tak jak przed rokiem kibice byli świadkami kopaniny, w której tylko pierwsze dziesięć minut spotkania przypominało piłkę nożną.

źródło: dziennikzachodni.pl



Takiego poziomu sportowego mogliśmy się spodziewać, patrząc jak wyglądały ostatnie pojedynki pomiędzy obiema ekipami. Również jakość piłkarska w ostatnich latach zarówno Lecha jak i Legii dawały jasno do zrozumienia, że wielkiego widowiska na Stadionie Narodowym nie zobaczymy. Oczywiście, nadzieja umiera ostatnia i kibice wierzyli, że tym razem będzie inaczej.

Mieli w tym pomóc reprezentanci Polski, którzy za ponad miesiąc będą reprezentować ojczyznę na Mistrzostwach Europy we Francji. Niestety występ jednego z członków ekipy Adama Nawałki był największym sportowym zawodem. Chodzi o Karola Linettego, który w tym spotkaniu nie tylko nie pomógł swojej drużynie, ale jeszcze jej zaszkodził, asystując przy jedynej bramce meczu, której autorem był Aleksandar Prijovic.

źródło: sportowefakty.wp.pl

Niestety największym zawodem święta piłkarskiego w Warszawie było zachowanie kibiców oraz organizacja całego wydarzenia. Zarówno kibice jednej jak i drugiej drużyny odpalili race czym spowodowali opóźnienie rozpoczęcia spotkania oraz zagrożenie życia zarówno dla piłkarzy jak i dla innych osób uczestniczących w spotkaniu. Niestety na takie zachowanie przyzwolenie dał zarząd PZPNu ze Zbigniewem Bońkiem na czele, któremu race nie przeszkadzają.

źródło: kontakt24.tvn24.pl

Po całym zdarzeniu PZPN chce ukarać klub piłkarski Lecha Poznań i prawdziwych kibiców, ale o karach dla pseudokibiców już nie wspomina. Wręcz przeciwnie Prezes Zbigniew Boniek zapowiedział, że za rok również pozwoli na race podczas finału Pucharu Polski. Ciężko znaleźć w tym wszystkim logikę, ale ok....jego podwórko jego zasady.

Szkoda, że zapomniał o prawdziwych kibicach dla których liczy się tylko sport, a którzy nie mogli obejrzeć finału z wysokości trybun, ponieważ jak informował PZPN wszystkie dostępne bilety zostały wyprzedane a czego nie potwierdza duża ilość pustych krzesełek na trybunach (nie chodzi o strefy buforowe). Ale PZPN nie jest odpowiedzialny, organizacja była perfekcyjna...a za jakiś czas usłyszymy, że ceny biletów na finał Pucharu Polski zostały podniesione...

SKONCENTROWANI NA LUZIE

Napisał Radek @ 22 marca 2016

Wraz z początkiem kalendarzowej wiosny kibice dostali kilka dni do naładowania baterii przed decydującymi spotkaniami w klubowej piłce. Jednak ten okres nie oznacza rozbratu z piłką, ponieważ okres świąt wielkanocnych będzie wypełniony towarzyskimi meczami reprezentacyjnymi, które dla selekcjonerów będą ostatnią szansą na wprowadzenie poprawek w grze oraz korekt w kadrze na zbliżające się Mistrzostwa Europy. Również dla niektórych piłkarzy będzie to ostatnia szansa na załapanie się do pociągu jadącego do Francji. Dla fanów to luźniejszy moment sezonu, w którym będą mieli ostatnią szansę na zakup biletów na czerwcową imprezę.

Polski pociąg pędzący do La Baule właśnie zatrzymał się na przedostatniej stacji, na której zarówno kilku bywalców ostatnich przejażdżek wysiadło jak i nowych wsiadło. Są to oczywiście kosmetyczne zmiany. Jednak pokazujące, że nawet bohaterowie z eliminacji nie mogą być pewni wyjazdu do Francji.

źródło: przegladsportowy.pl

Rozpoczęte zgrupowanie oprócz rozegrania dwóch spotkań towarzyskich ma na celu utrzymanie świetnej atmosfery w kadrze z eliminacji oraz pracę nad taktyką, ale przede wszystkim ten czas będzie poświęcony na kręcenie reklamówek dla sponsorów. Z tego powodu na zgrupowaniu stawił się kontuzjowany Karol Linetty, co pokazuje, że pomocnik Lecha Poznań może być pewny wyjazdu na Mistrzostwa Europy.

źródło: laczynaspilka.pl

Patrząc na kadrę jaka zameldowała się w Poznaniu, każdy fan futbolu bez problemu wskaże 19-20 zawodników, którzy mogą być pewni miejsca w 23-osobowej kadrze na Euro. Wolnych miejsc do obsadzenia zostało niewiele, zapowiada się ciekawa walka.

Spotkania z Serbią oraz Finlandią są dla piłkarzy wracających po dłuższej przerwie do reprezentacji okazją do załapania się na najważniejszą piłkarską imprezę w 2016 roku. Z tego grona największe szanse mają Bartosz Salamon oraz Paweł Wszołek.

źródło: przegladsportowy.pl


Obrońca Cagliari to realny zastępca w kadrze Thiago Cionka, który nie może się odspawać od ławki rezerwowej w Palermo. Dlatego moim zdaniem to właśnie Bartosz Salamon obok Kamila Glika, Michała Pazdana oraz Łukasza Szukały jako czwarty środkowy obrońca pojedzie na Mistrzostwa Europy. Z kolei regularnie grający w Hellasie Verona Paweł Wszołek będzie idealnym rozwiązanie dla problemów jakie kadra posiada na bokach pomocy, szczególnie na prawej stronie.

Pozostali dawno nie widziani w reprezentacji piłkarze, w mojej ocenie nie mają szans na powołanie do kadry na Euro. Bardziej zostali zaproszeni na zgrupowanie jako uzupełnienie w miejsce kontuzjowanych lub przechodzących gorsze momenty w swoich klubach piłkarzy.

Jak sami zawodnicy zaznaczają, atmosfera na zgrupowaniu jest luźniejsza niż dotychczas. Czytając prasę oraz portale internetowe mam nieodparte wrażenie, że na tym zgrupowaniu nie jest ważny aspekt sportowy tylko marketingowy. Wierzę jednak w profesjonalizm sztabu szkoleniowego, który nie pozwoli piłkarzom mocno się rozluźnić i pomimo ograniczonego czasu wydobędzie godziny na analizę gry taktycznej, a spotkania z Serbią oraz Finlandią potraktuje jako ostateczną możliwość do znalezienia odpowiedzi na niedające spać pytania.

(NIE)KOŃCZĄCA SIĘ SAGA

Napisał Radek @ 21 lutego 2016

Mnóstwo informacji zaczęło się pojawiać wraz z początkiem kalendarzowego roku zarówno w gazetach jak i na portalach internetowych. Oczywiście nasilenie przyszło razem z otwarciem zimowego okna transferowego oraz z zakazem transferowym jaki nałożyła FIFA na oba madryckie kluby. Cały piłkarski świat żył spekulacjami na temat ewentualnej przeprowadzki jednej z najlepszych "dziewiątek" piłkarskich świata. Jednak z biegiem czasu ucichły spekulacje.

Coraz mniej informacji dotyczących transferu napastnika Bayernu Monachium spowodowane było zamknięciem okna transferowego oraz zawieszeniem zakazu transferowego dla Królewskich, które powoduje, że klub ze stolicy Hiszpanii będzie mógł latem dokonywać transferów. Dlatego wszyscy mogli się skupić na wydarzeniach boiskowych.

źródło: periodistadigital.com



Jednak w ostatnim czasie ponownie nasiliły się informacje dotyczące przeprowadzki Roberta Lewandowskiego z Monachium do Madrytu. Niemieckie gazety podają coraz to wyższe pensje jakie od nowego sezonu w Niemczech zarabiałby kapitan Biało-Czerwonych. Z kolei madryckie gazety w ostatnich dniach rozpisują się o rzekomym wycofaniu się Realu z wyścigu o Lewandowskiego.

W mojej ocenie jest to zabieg socjotechniczny, który ma za zadanie uspokoić władze Bayernu aby można było przeprowadzić szturm latem, w którym uczestniczyłby Robert proszący o przysługę w zamian za przysługę jaką zrobił Bayernowi przy transferze z Borussii (Bayern nie zapłacił za Roberta nic, ponieważ Lewy obiecał, że poczeka i odejdzie z Borussii za darmo).

Spoglądając z boku na te wszystkie wydarzenia oraz fakty powiązane zarówno z Lewym jak i Realem, można pokusić się o realny scenariusz zakończenia tej sagi.

Aspektem, który zostaje podnoszony najczęściej w telenoweli "Lewandowski w Realu" to kwota jaką na transferze ma zarobić mistrz Niemiec oraz przede wszystkim pensja Roberta jaką będzie pobierał od lata 2016 roku. Osoby, które myślą, że jest to kluczowy aspekt dla Polaka mijają się z celem. W obecnej sytuacji pieniądze dla Roberta w ogóle się nie liczą, dlatego dziwię się dlaczego gazety oraz portale prześcigają się w podawaniu coraz to wyższych liczb w kontekście przyszłych zarobków kapitana reprezentacji Polski.

źródło: sport.se.pl

Każdy człowiek ma cele, które w swoim życiu chce zrealizować. Cel to nic innego jak marzenie z datą realizacji. Marzeniem z dzieciństwa Roberta było przywdziewać trykot Realu Madryt. Raz odmówił Królewskim, kiedy odchodził z Borussii, drugi raz nie może, ponieważ trzeci raz pociąg do Madrytu nie podjedzie.

Nie będzie trzeciego razu, ponieważ Lewandowski w tym roku kończy 28 lat i za rok a w zasadzie za dwa (na Real nałożony zostanie zakaz transferowy) Lewy będzie miał 30 lat i marzenia o grze na Santiago Bernabeu prysną jak mydlana bańka.

źródło: sport.se.pl

Kolejnym argumentem przemawiającym na korzyść Realu Madryt jest wielkość klubu, ligi oraz warunki atmosferyczne. Nie od dzisiaj krąży opinia w świecie futbolu, że FC Barcelonie oraz Realowi Madryt się nie odmawia. Oba kluby przyciągają najlepszych piłkarzy globu i jeżeli chcesz się wdrapać na szczyt klubowej piłki to po prostu musisz wylądować w jednym z tych dwóch miejsc. Brać czynny udział w najważniejszej rywalizacji w klubowej piłce to jak zdobyć zimą wszystkie szczyty górskie. Również klimat jest sprzyjający do gry w piłkę oraz przede wszystkim do życia. Nie przez przypadek stworzone zostało przysłowie "życie jak w Madrycie"...

źródło: travelplanet.pl

Lato 2016 roku będzie wyjątkowym momentem dla Prezydenta Blancos Florentino Pereza, ponieważ w tym okresie będą wybory na sternika klubu ze stolicy Hiszpanii. Oczywiście kartami przetargowymi wszystkich kandydatów w wyścigu o fotel szefa madryckiego klubu będą transfery piłkarzy. Fani futbolu wiedzą, że Perez ma obsesję na punkcie polskiego napastnika. Pozostała reszta będzie przyciągać wyborców ściągnięciem najlepszego piłkarza z dostępnych na rynku, a w obecnej sytuacji takim jest Lewy.

Na początku artykułu wspomniałem o pieniądzach, które mają drugorzędne znaczenie dla napastnika Bayernu w kontekście ewentualnej przyszłości po tegorocznych Mistrzostwach Europy. Jednak nie bez znaczenia przy kolejnych ruchach mają finanse dla menedżerów kapitana Biało-Czerwonych. Pamiętamy, że przy transferze z Borussii do Bayernu nie dostali złotówki z prowizji menedżerskiej, tylko odpalił im Robert i aktualny mistrz Niemiec. Niestety nie można drobnych porównać z procentami z jednego z najdroższych transakcji transferowych w futbolu. Również konsultacje lepiej odbywać w słonecznym Madrycie niż w zwykłym Monachium.

źródło: t-online.de

Ciężko znaleźć argumenty przemawiające za pozostaniem Roberta na kolejny rok w Bundeslidze. Można się zastanawiać, analizować, ale wszystko wskazuje, że od sierpnia będzie biegał w białym trykocie. Również osoba Pepa Guardioli, a w zasadzie jego odejście z Bayernu, może wpłynąć na decyzję Roberta.

Niestety są osoby które odradzają mu przeprowadzkę do Madrytu, argumentując swoją wypowiedź tym, że w Monachium się rozwinie, że projekt sportowy jest szykowany na triumf w Lidze Mistrzów oraz że będzie najlepiej opłacanym piłkarzem w Bundeslidze. Pieniądze to nie wszystko...

źródło: twitter (konto Mateusz Borek)

"Dziś Robert jest w Monachium, gdzie ma wszystko, czego potrzeba, by się ciągle rozwijać" - słowa jednego z dziennikarzy sportowych w Polsce. Osobiście - większej bzdury nie słyszałem. Jeżeli ktoś ma się rozwijać to poprzez ciągłą rywalizację, a w lidze niemieckiej Bayern nie ma przeciwników i poważne spotkania rozgrywa tylko na wiosnę w fazie pucharowej Ligi Mistrzów.

Ze sportowego punktu widzenia przeprowadzka to Madrytu jest optymalnym wyborem. Oczywiście również angielscy potentaci finansowi oraz Paris Saint-Germain mają chrapkę na kapitana reprezentacji Polski. Ale bądźmy szczerzy, ewentualna przeprowadzka do ligi angielskiej albo francuskiej to krok wstecz w karierze Lewandowskiego. Dlatego kibicom nie pozostaje nic innego jak czekać na sukces Biało-Czerwonych na Euro we Francji oraz na zakończenie sagi  w stolicy Hiszpanii.

NAPIĘTE MUSKUŁY

Napisał Radek @ 11 lutego 2016

Już za chwilę za momencik startuje runda wiosenna Ekstraklasy! Niektórzy mogą powiedzieć, że wiosna w polskiej lidze zaczęła się już jesienią ubiegłego roku - zgadzam się. Abstrahując od systemu rozgrywek możemy już zacierać ręce na kolejną garść emocji w naszej wspaniałej lidze.

źródło: wirtualnemedia.pl

Ktoś powie, że to słaba liga, kolejna osoba, że szkoda czasu na oglądanie kopaczy. Dla mnie osobiście jest to najważniejsza i najciekawsza liga piłkarska na świecie, ponieważ jest nasza. Jeżeli chcemy konkurować z najlepszymi w Europie to wszyscy musimy wspierać Ekstraklasę - od kibica po prezesa i piłkarza włącznie, kończąc na dziennikarzach. Rozumiem, że wymaga to poświęcenia, ale robione jest to w słusznej sprawie,  dla dobra sportu narodowego.

Również z tą samą myślą przystępują piłkarze do wiosennych spotkań. Jednak co najważniejsze takie samo hasło przewodnie przyświecało w okienku transferowym prezesom klubów w najwyższej klasie rozgrywkowej oraz co cieszy, władzom spółki Ekstraklasa. Co prawda okienko dla polskich klub jeszcze jest otwarte, ale śmiem twierdzić, że najważniejsze ruchy zostały wykonane (nie obrażę się jak jeszcze jakiś hit transferowy dojdzie do skutku).

Może nie  najdroższym, ale najciekawszym i niezbędnym transferem Ekstraklasy było zatrudnienie na stanowisku dyrektora ds. komunikacji Pani Karoliny Hytrek-Prosieckiej. Dziennikarka od prawie 10 lat pracowała w Grupie TVN. Początkowo była dziennikarką kanału TVN CNBC, który z początkiem ub.r. został przekształcony w TVN24 Biznes i Świat. Hytrek-Prosiecka prowadziła tam pasmo „Biznes i świat od rana”, od połowy ub.r. przygotowywała też materiały do „Faktów” TVN. Od pierwszego lutego związała się z Ekstraklasą.

źródło: wirtualnemedia.pl

W obecnej sytuacji spółki Ekstraklasa, niezbędny jest odpowiedni przekaz, a zatrudnienie znanej dziennikarki tylko ulepszy kontakt pomiędzy światem wewnętrznych a zewnętrznym polskiej ligi.

Jest to optymistyczna wiadomość dla większości kibiców, pokazująca również, że Ekstraklasa pod wodzą Dariusza Marzec idzie w dobrym kierunku. Jednak najważniejsze aspekty dla fanów znajdują się na murawie, tam odbywają się wydarzenia, dla których kibice kochają piłkę nożną.

Miłośnicy piłki kopanej w Polsce w dobrych humorach przystępują do inauguracji wiosny. Co prawda nie pozostał na placu boju żaden polski klub w walce o trofea europejskie, ale praca jaką wykonali prezesi zespołów przed startem rozgrywek może napawać optymizmem. Oczywiście wszystko zweryfikuje zielony prostokąt.

źródło: meczyki.pl (Adam Hlousek)

Zawsze powtarzam, że lepiej postawić na wychowanka niż sprowadzić przeciętnego obcokrajowca. W tym okienku po raz kolejny jesteśmy świadkami wprowadzenia do Ekstraklasy większej ilości zagranicznych piłkarzy niż wychowanków. Jednak w porównaniu do poprzednich lat są to przemyślane ruchy, pokazujące, że skauting w klubach również zalicza progres.

Bez wątpienia najciekawszym transferem zimy jest sprowadzenie przez warszawską Legię Adama Hlouska z niemieckiego VfB Stuttgart za pół miliona euro. Czeski zawodnik ma bogate CV jak na polskie warunki, a co najważniejsze posiada duże doświadczenie zdobyte na boiskach Bundesligi, które jest niezbędne żeby podnieść jakość sportową stołecznego klubu.

Dużym zaskoczeniem dla dziennikarzy japońskich była przeprowadzka Ryoty Morioki do Śląska Wrocław. Według japońskich mediów wrocławska ekipa zrobiła złoty interes, ponieważ pomocnik z Kraju Kwitnącej Wiśni gotowy jest na grę w czołowych klubach europejskich.

źródło: slaskwroclaw.pl

Kolejnym obcokrajowcem, który może podbić serca fanów w Polsce jest Nicki Bille Nielsen. Duńczyk przychodzi do Ekstraklasy z łatką złego chłopca, właśnie przez jego charakter było o nim głośno w kontekście przeprowadzki do Poznania, ponieważ statystyki strzeleckie jak na napastnika pozostawiają wiele do życzenia. Mimo tego Lechowi potrzebny jest rozrabiaka, który rzuci się na przeciwnika i pociągnie za sobą team grzecznych chłopców z Poznania.


źródło: poznan.sport.pl

Anton Karaczanakow to brakująca część w układance Cracovii Kraków w kontekście walki o europejskie puchary. Lewo skrzydłowy ma siać postrach w szeregach obronnych przeciwników. Zachwytów dziennikarzy w Polsce nad talentem Bułgara nie było końca, dlatego kibice mogą się cieszyć, że taki talent będzie biegał po polskich boiskach.

Oprócz wspomnianej czwórki, jest jeszcze kilku piłkarzy, którzy powinni podnieść poziom sportowy w Ekstraklasie. Również jakość piłkarską podnieść mogą wracający z wojaży zagranicznych polscy zawodnicy. Nie będą musieli siedzieć na ławce w przeciętnych ligach, tylko regularnie grać co będzie na pewno z korzyścią dla polskiego futbolu.

Jednym z nich jest Filip Starzyński, który po epizodzie w Belgii wzmocni Zagłębie Lubin. Co prawda jest tylko wypożyczony z KSC Lokeren do końca sezonu, jednak wszyscy mają nadzieję, że pozostanie w polskiej lidze na dłuższy okres.

źródło: e-legnickie.pl

Kolejnym rodzynkiem wracającym na polskie boiska jest Sebastian Steblecki, który po półtorarocznej przygodzie z holenderskim Cambuur Leeuwarden zasili szeregi Górnika Zabrze.  24-letni wychowanek Cracovii Kraków przed wyjazdem uznawany był za wielki talent, jednak w Eredivisie nie potrafił pokazać pełni swoich możliwości, dlatego powrót do Ekstraklasy pozwoli mu wrócić do dawnej dyspozycji.

W końcu nadeszły czasy, w których w gronie najciekawszych transferów znajduje się transakcja wewnątrz ligi. W zimowym oknie jesteśmy świadkami przeprowadzki najlepszego piłkarza jesieni w Lechii Gdańsk Ariela Borysiuka do Legii Warszawa. Klub z Łazienkowskiej zapłacił za swojego wychowanka 500 tysięcy euro. Kolejnym piłkarzem, który wybrał inny polski klub jest Łukasz Burliga, który przenosi się z Krakowa do Białegostoku. Jednak piłkarz Wisły Kraków podpisał kontrakt z Jagiellonią, który będzie obowiązywał od 1 lipca, a czy już wiosną zagra w nowym zespole przekonamy się niedługo, ponieważ kluby negocjują wcześniejszą przeprowadzkę.

źródło: legia.com

Uzupełnieniem całej zimowej układanki jest przeprowadzka do Gdańska Martina Kobylańskiego oraz trenera Piotra Nowaka. Zarówno jedna jak i druga osoba doda Ekstraklasie rozgłosu i przyciągnie kolejnych kibiców.

21-letni piłkarz uchodzi za wielki talent, wychowanek Energie Cottbus ma już za sobą debiut w Bundeslidze w Werderze Brema. Tak jak Piotr Nowak w roli trenera, tak Martin czeka na pierwszy mecz w polskiej lidze.

źródło: dziennikbaltycki.pl

Pozbawieni cierpliwości władze Lechii mogą spowodować, że przygoda trenera Nowaka z Gdańskiem będzie krótka. Mimo wszystko twierdzę, że z takimi wzmocnieniami klub z Pomorza wywalczy miejsce gwarantujące europejskie puchary.

źródło: trojmiasto.sport.pl

Jak widać ruch wokół Ekstraklasy jest i to bardzo wzmożony. Do tego jest to ruch w odpowiednim kierunku. Każdy klub ma wyznaczone cele i ich realizację rozpoczął z początkiem 2016 roku. Jaki będzie tego efekt kibice przekonają się w maju.

Jedni mają obsesję na punkcie zdobycia mistrzostwa Polski, na innych będzie ciążyć ogromna presja z powodu wywalczenia historycznego wyniku, z kolei następni myślą o obronie tytułu. Europejskie puchary to marzenie dla kilku ambitnych, niestety paru będzie walczyło tylko a może aż o przetrwanie. Są również tacy dla których obecny sezon może okazać się koszmarem, a dla kilku osób ogromnym wyzwaniem. Ach, ale będzie się działo, będzie wspaniale gdyż wraca Ekstraklasa!

ZAŚNIEŻONE OKNO

Napisał Radek @ 6 lutego 2016

W Polsce piłkarze jeszcze odpoczywają od spotkań o stawkę. Ostatni miesiąc to pole do popisu dla Prezesów klubów Ekstraklasy. Niestety na pierwszy plan wysunęły się ich wypowiedzi a nie efekty pracy. Przedstawiciel jednego z klubów ponownie zaczął narzekać, że jego piłkarze za dużo spotkań rozgrywają w sezonie i wręcz zaszantażował, że jak się sytuacja nie zmieni to w Pucharze Polski wystąpi druga drużyna. To pokazuje z jaką amatorką zderzają się kibice w polskim futbolu.

źródło: transfering.mobi

Na szczęście takich problemów nie ma w Europie, gdzie w przeciwieństwie do Polski, ligi już grają, a kluby przeplatają rywalizację o punkty z pucharowymi potyczkami. Poważnie traktujące się rozgrywki już są rozgrzane przed decydującym etapem sezonu.

Niestety przedstawiciele klubów z najlepszych lig w Europie nie rozgrzali kibiców podczas zimowego okienka transferowego. Pomimo tego  angielskie kluby wydały w styczniowym okienku transferowym na nowych piłkarzy 175 milionów funtów. Tak dużych zakupów nie było na Wyspach od 2011 roku, gdy kwota sięgnęła 225 milionów funtów. To pokazuje, że w Anglii nie ogląda się funta z każdej strony, tylko wyrzuca się go w każdy kierunku, tylko żeby nie został odpowiednio spożytkowany.

Najdroższym transferem zimowego okienka w Anglii mogą się poszczycić przedstawiciele Stoke City - za defensywnego pomocnika FC Porto Giannelliego Imbulę zapłacili około 25 milionów euro. Z kolei najwięcej wydali właściciele Newcastle United, którzy za dwóch przeciętniaków wydali ponad 30 milionów euro (Andros Townsend i Jonjo Shelvey).

źródło: futbolive.pl

W ślady przedstawicieli ligi angielskiej nie poszły kluby z innych najważniejszych lig Starego Kontynentu. Przy kwotach jakie przepłynęły przez Wyspy Brytyjskie w zimowym okienku transferowym, reszta Europy wypada blado. W styczniu we włoskiej ekstraklasie transfery kosztowały kluby łącznie 66 milionów euro, w lidze niemieckiej - 46 miliony euro, a w Hiszpanii i Francji - po ok. 34 miliony euro. Najciekawszym transferem spośród wymienionych lig moim zdaniem jest przejście do AS Romy Gersona. Brazylijczyk przeszedł do Włoch za 16 milionów euro z Fluminense.

źródło: romabrasil.com

Emocji i fajerwerków w zimowym oknie dostarczyli fanom futbolu chińskie kluby. Dzięki ich rozrzutności kibice nie zapamiętają tego okienka z biernej postawy całej piłkarskiej Europy i z jednego z najnudniejszych okresów transferowych, tylko z szaleństwa azjatyckich miliarderów. Przedstawiciele klubów z Super Liga swoimi poczynaniami przyćmili najlepszych w tym aspekcie Anglików.

W pierwszej piątce najdroższych transferów zimowego okna aż cztery to przenosiny do Chin.
Najwięcej pieniędzy kosztował Alex Teixeira, który za 50 milionów euro przeniósł się z Szachtara Donieck do JS Suning. Trzeba dodać, że Brazylijczyk odrzucił przenosiny na Anfield Road wybierając kierunek azjatycki.

źródło: product-reviews.net

Drugi na liście wśród najdroższych piłkarzy w styczniu 2016 roku jest Jackson Martinez z Atletico Madryt, który pomimo słabej jesieni pozwolił klubowi ze stolicy Hiszpanii zarobić na jego przenosinach, ponieważ za 42 miliony euro kupił go chiński Guangzhou Evergrande Taobao (Kolumbijczyk przyszedł do Madrytu za 35 miliony euro).

źródło: sport.tvn24.pl

Spektakularnych ruchów ze strony chińskich klubów można wymienić więcej, ale ze względu na brak związku z poważnym futbolem, trzeba taki stan rzeczy brać z przymrużeniem oka - Super Liga nigdy nie będzie traktowana poważnie. Zabieg azjatycki ma na celu podniesienie poziomu chińskiej piłki i co za tym idzie przybliżyć Chiny do organizacji Mundialu.

Jestem przekonany, że to dopiero początek ekspansji chińskich klubów w Europie, jednak wysoko budżetowe transfery będą budzić zainteresowanie wśród mediów niż szanujących się zawodników.

Gdyby nie Chińczycy, zimowe okienko transferowe przeszłoby bez historii. Również w Polsce nic ciekawego się nie wydarzyło. Sprowadzanie kolejnego szrotu do Ekstraklasy stało się nudne.

Kibice na świecie mogą być pewni, że po chudej zimie przyjdzie tłuste lato, które przyniesie wielkie emocje w klubowych budynkach a waluty będą unosić się w powietrzu.

DECYDUJĄCY CZERWONY

Napisał Radek @ 31 stycznia 2016

Taka sama ilość punktów w lidze, najwyższy poziom sportowy zdecydowały, że spotkanie FC Barcelony z Atletico Madryt określane było mianem decydującym o mistrzostwie ligi hiszpańskiej. Oczywiście za wcześnie na koronacje którejś z tych drużyn, jednak w przypadku zwycięstwa Dumy Katalonii, sytuacja dla walczących zespołów z katalońskim klubem o tytuł mocno się skomplikuje. Na taki stan rzeczy wpływa fakt, że Barcelonie pozostał do rozegrania zaległy mecz ze Sportingiem Gijon.

Diego Simeone tradycyjnie przystępując do spotkania z Barcą musiał zamieszać składem. Nie inaczej było tym razem-Argentyńczyk wystawił jedenastkę pozbawioną klasycznej dziewiątki. Jednak taki zabieg nie przeszkodził w zdobyciu gola już na początku spotkania. Po wrzutce z prawej strony Saula Nigueza, Koke dopadł w polu karnym do futbolówki i z pierwszej piłki pokonał Claudio Bravo. Od 10. minuty Rojiblancos prowadzili na Camp Nou.

źródło: sport.interia.pl
 
Od samego początku spotkania podopieczni Simeone wysokim pressingiem spowodowali, że graczem Dumy Katalonii mieli problem ze swobodnym wyprowadzeniem piłki ze swojej połowy. Nawet po strzelonej bramce Atletico nie miało ochoty zmieniać stylu gry. Innego zdania byli jednak podopieczni Luisa Enrique, dla których stracony gol okazał się kubłem zimnej wody. Z minuty na minutę katalońska maszyna zaczęła się rozpędzać. W 30. minucie dopięła swego strzelając wyrównującą bramkę. Po asyście Jordiego Alby gola zdobył Lionel Messi.

źródło: espnfc.com

Po straconej bramce klub ze stolicy nie był w stanie opuścić własnej połowy, piłka jak bumerang wracała w pole karne Jana Oblaka. Osiem minut po strzeleniu wyrównującej bramki na Camp Nou ponownie zapanowała euforia. Po świetnym podaniu Daniego Alvesa do Luis Suareza, ten drugi wyszedł sam na sam z bramkarzem gości i strzałem po ziemi podwyższył wynik na 2:1.

źródło: slask.sport.pl

Tuż przed samym końcem pierwszej połowy zagotowało się w głowie Filipe Luisa, który brutalnym wejściem sfaulował Lionela Messiego za co dostał słuszną czerwoną kartkę.

źródło: skysports.com

Kibice po tym incydencie zastanawiali się ile bramek w drugiej połowie zaaplikuje Duma Katalonii swojemu przeciwnikowi. Po przerwie fani futbolu musieli przecierać oczy ze zdumienia, ponieważ to Atletico kontrolowało przebieg spotkania i było bliższe zdobycia wyrównującego gola. Niestety wyśmienitej okazji nie wykorzystał Antoine Griezmann, który przegrał pojedynek z Claudio Bravo, byłym kolegą z Realu Sociedad San Sebastian.

W 65. minucie nadzieję na dobry wynik dla Atletico skończyły się wraz z czerwoną kartką dla Diego Godina. Od tego momentu Rojiblancos nie byli w stanie zagrozić bramce FC Barcelony. Niestety również Barca, pomimo gry z przewagą dwóch zawodników, nie potrafiła przeprowadzić akcji pozwalającej postawić kropkę nad i, czym do samego końca trzymała swoich fanów w nerwowych nastrojach.

Niestety oprócz akcji bramkowych, FC Barcelona nie zaprezentowała swojego kosmicznego poziomu. Gołym okiem widać, że Dumę Katalonii dopadł tradycyjny już dla tego klubu spadek formy, który objawia się co roku na przełomie stycznia i lutego. Dlatego to zwycięstwo dla Blaugrany jest bardzo cenne, gdyż stawia ich w komfortowej sytuacji przed decydującym okresem  sezonu.

Z kolei Atletico Madryt zasłużyło na coś więcej niż porażkę. Niestety dobrą grę podopiecznych Diego Simeone przysłoniły bandyckie zachowanie Brazylijczyka Filipe Luisa oraz dwie czerwone kartki, które utrudniły Atletico dorównać kroku Barcie w hicie kolejki. A szanse na korzystny wynik były, gdyż Rojiblancos rozegrali jeden z najlepszych spotkań w obecnym sezonie.

Trzy punkty zostały na Camp Nou, dzięki czemu Barca została samodzielnym liderem. Sprzyjający kalendarz oraz zaległy mecz do rozegrania powodują że większość kibiców na świecie już założyło Barcelonie koronę na głowie.

NA WŁASNE ŻYCZENIE

Napisał Radek @ 25 stycznia 2016

Nie ma znaczenia, że jesteśmy na dnie, że leżymy na deskach jak  Artur Szpilka w ostatniej swojej walce. Smutno się robi patrząc na ten cały cyrk. Pewnie nie tylko mi. Z każdego zakątka Polski dochodzą dźwięki brzdęku metalu, który pochodzi ze szrotu.

Tak właśnie wygląda obecna sytuacja w piłkarskiej Ekstraklasie, który nie zmienia się od dłuższego czasu. Liczyłem, że osoby odpowiadające za stan polskiej piłki i klubów wyciągną wnioski i obiorą odpowiednią drogę, która gwarantuje sukces. Nic z tych rzeczy, cyrk pod tytułem polska liga cały czas prowadzi swoją działalność. I co najgorsze końca nie widać.

Oczywiście, poszczególne osoby cały czas twierdzą, że jest dobrze i że przedstawiciele klubów wprowadzają niezbędne narzędzia gwarantujące poprawę jakości. 

źródło: twitter

Ciężko się odnieść do  słów Prezesa Ekstraklasy Pana Dariusza Marzec, ponieważ wypowiedzi niektórych trenerów mówią co innego. Pracujący w polskiej lidze trenerzy (np. Michał Probierz) twierdzą że polskie kluby nie posiadają odpowiednich baz treningowych, tylko pojedyncze boiska. Rozbieżność duża, pewnie prawda leży po środku.

Jednak nie o funkcjonowaniu klubów jest ten artykuł (ta wzmianka miała pokazać, jaki chaos jest w polskiej klubowej piłce nożnej), a o tym co dzieje się na rynku transferowy. Ze wszystkich stron Polski słychać, że kluby mają akademię piłkarską, szkolą młodzież i co najważniejsze stawiają na najzdolniejszych ze szkółki. Takie głosy dochodzą co chwila-kibice mają nadzieję, że w końcu jakość sportowa pójdzie do góry. Niestety to tylko słowa nie poparte działaniami.

źródło: legia.com

Działania jakie wykonują polskie kluby od dłuższego czasu, a co w obecnym okienku transferowym jest nadal praktykowane, przypomina swego czasu sprowadzanie samochodów szrotów zza zachodniej granicy. Istny szał opętał przedstawicieli klubów na początku 2016 roku. Czytając o transferach w gazetach czy na portalach internetowych, natrafiamy na informację, że kolejny anonimowy obcokrajowiec zasilił polski klub.

Jednocześnie ciężko przeczytać o polskim piłkarzu, który zapowiada się na wielki talent, a runda wiosenna zweryfikuje jego umiejętności. Fakt, Polacy przewijają się w kontekście wzmocnienia polskiego klubu, ale to są zawodnicy, którzy wracają z zagranicznych klubów żeby regularnie móc grać i walczyć o miejsce na Euro do Francji.

Cieszyć mogą transfery polskich piłkarzy pomiędzy klubami ekstraklasowymi. Trzeba pozytywnie ocenić powrót do Legii Warszawa Ariela Borysiuka, który w poprzedniej rundzie był najlepszym piłkarzem Lechii Gdańsk.

źródło: legia.com



Niestety takie ruchy to ewenement w polskiej lidze. Również rzadkością są transfery obcokrajowców wewnątrz Ekstraklasy, jednak w tym przypadku transfer Fina z Poznania do Warszawy daje do myślenia, ponieważ w decydujących meczach Lecha Hamalainen się nie wyróżniał, a Legia wciąż powtarza, że chce podnieść jakość pierwszego zespołu - transfer Fina to wyklucza.

Co chwila zastanawiam się skąd przedstawiciele klubów biorą kolejnych anonimowych piłkarzy - może mają tak świetnie rozwinięty skauting (przeszłość mówi stanowczo NIE). Niestety duża większość tych transferów jest przeprowadzona na tzw. nos, może się uda. Nie ma w tym żadnego przemyślanego planu, tylko, no właśnie ciężko ocenić czym kierują się władze klubów sprowadzając jednego lub drugiego obcokrajowca - przeszłość pokazuje, że to nie pomoże w rozwoju klubu.

Książkę można napisać o nieprzemyślanych transferach zawodników do Ekstraklasy, które ukazują amatorskie zarządzanie klubami. Nie mam zamiaru się nad nikim znęcać, tylko chce pokazać, że broń nabita ślepakami nie spowoduje, że polska liga będzie szanowana, a Europa będzie się chować przed starciami z naszymi klubami. Chcę tylko uświadomić, że na własne życzenie znajdujemy się na dnie, wystarczy tylko pomyśleć i wybrać dobry kierunek, a wrócą czasy z polskim klubem w finale europejskich rozgrywek.

BLIŻEJ CORAZ BLIŻEJ

Napisał Radek @ 18 stycznia 2016

Tydzień temu poznaliśmy najlepszego piłkarza oraz piłkarkę na świecie 2015 roku. Jeśli chodzi o piłkarza, to wybór kibice już poznali w czerwcu poprzedniego roku, a styczniowa ceremonia była tylko formalnością.

Triumfator tej prestiżowej nagrody w piłce klubowej wygrał wszystko...no prawie. Została mu tylko obrona wraz ze swoim zespołem puchary Ligi Mistrzów. Żadna drużyna jeszcze tego nie dokonała i jeżeli mam być szczery, to tylko FC Barcelona ze swoim liderem Argentyńczykiem Lionelem Messim może tego dokonać w obecnej edycji.

źródło: freshwallpapers.net

Już za niespełna miesiąc walkę o triumf w Lidze Mistrzów sezonu 2015/2016 rozpocznie szesnaście drużyn, które po fazie grupowej zostały na placu boju. Co najmniej pięć drużyn myśli o mediolańskim finale. Jednak już 1/8 finału spowoduje, że niektórzy faworyci będą musieli marzenia o występie w finale przełożyć na następny rok.

Faza pucharowa rozpocznie się od rewanżu za poprzedni sezon, w którym to londyńska Chelsea będzie chciała udowodnić, że zeszłoroczna porażka w dwumeczu z Paris Saint-Germain była wypadkiem przy pracy. Niestety dla podopiecznych Guusa Hiddinka może się okazać że to "mission impossible", ponieważ obecny sezon to dla The Blues jedna wielka katastrofa. Z kolei Paryżanie mistrzostwo Francji mają już w kieszeni i skupiają się tylko na Lidze Mistrzów, w której ich celem jest majowy finał. Pocieszeniem dla Chelsea może być rewanż na Stamford Bridge.

źródło: sport1.de


Grudniowe losowanie 1/8 finału spowodowało, że faza pucharowa Ligi Mistrzów rozpocznie się od szlagierów. Oprócz wyżej wspomnianego, wielkie emocje towarzyszyć będą spotkaniu finalisty poprzedniej edycji Juventusu Turyn i mistrza Niemiec Bayernu Monachium. Ze względu na osobę Roberta Lewandowskiego, ten pojedynek w Polsce będzie szczególnie śledzony. Faworytem tego starcia jest klub z Bawarii, ale moim skromnym zdaniem fakt, że po sezonie Pep Guardiola opuszcza Monachium, zaważy na awansie Starej Damy do ćwierćfinału.

źródło: goal.com
Kolejnym pojedynkiem, który budzi duże zainteresowanie wśród kibiców będzie dwumecz obrońcy tytułu FC Barcelony z Arsenalem Londyn. Dobrzy znajomi z poprzednich lat ponownie spotykają się w 1/8 finału. Arsene Wenger może nazwać się pechowce, ponieważ gorzej nie mógł trafić. Faworytem tego starcia jest Duma Katalonii, która według bukmacherów i ekspertów również jest faworytem numer jeden do wygrania Ligi Mistrzów. Dlatego awans londyńskiego klubu byłby na całym świecie odbierany jako wielka sensacja.

źródło: mirror.co.uk

Swój debiut na ławce trenerskiej w roli pierwszego trenera w Lidze Mistrzów Zinedine Zidane zaliczy w Rzymie. Właśnie na AS Romę Real Madryt trafił w 1/8 finału. Na papierze faworytem są Królewscy i trudno znaleźć argumenty przemawiające za podopiecznymi Luciano Spallettiego. Jednak zmiany jakie następują w obu klubach, przede wszystkim na ławkach trenerskich, pozwalają piłkarzom rzymskiego klubu z optymizmem podejść do tej rywalizacji.

Ostatni z przedstawicieli ligi angielskiej Manchester City może w spokoju przygotowywać się do konfrontacji z Dynamem Kijów, ponieważ jest zdecydowanym faworytem i tylko kataklizm może spowodować, że to Ukraińcy awansują do ćwierćfinału. Jednak Łukasz Teodorczyk wraz z kolegami zrobi wszystko żeby 1/8 finału dla angielskiego klubu nadal była prawdziwym przekleństwem.

Holendersko-hiszpański pojedynek zapowiada się na najspokojniejszy dwumecz. Już sam awans do fazy pucharowej dla PSV Eindhoven jest sukcesem. Z kolei dla Atletico Madryt pojedynek z przedstawicielem ligi holenderskiej jest przystankiem w drodze do majowego finału.

Największa sensacją w obecnej edycji Ligi Mistrzów jest awans z grupy KAA Gent. Mistrz Belgii w fazie grupowej wyeliminował hiszpańską Valencię i francuski Olympique Lyon, dlatego dla wicemistrza Niemiec nie będzie to łatwy dwumecz pomimo, że VfL Wolfsburg na papierze jest faworytem. Belgowie już pokazali, że nikogo się nie boją, dlatego ten dwumecz zapowiada się na wyrównany.

źródło: ekstraklasa.net

Najbardziej wyrównaną parą 1/8 finału będzie pojedynek pomiędzy Benfiką Lizbona i Zenitem st. Petersburg. Lekko przewagę posiadają mistrzowie Rosji, którzy z pierwszego miejsca wyszli ze swojej grupy i rewanż zagrają na własnym stadionie. Konfrontacja portugalsko-rosyjska nie posiada faworyta i jestem przekonany, że walka o awans do ćwierćfinału będzie trwała do ostatniego dotknięcia piłki w rewanżowym spotkaniu.

źródło: swiatpilki.com, uefa.com

Szesnastego lutego szesnaście najlepszych drużyn w Europie rozpocznie walkę o mediolański finał. Giuseppe Meazza czeka na dwie ekipy, które dwudziestego ósmego maja rozstrzygną pojedynek, którego stawką będzie najważniejsze klubowe trofeum. Według bukmacherów i ekspertów pierwszy raz w historii zostanie puchar obroniony. Zanim dojdzie do ostatecznego rozstrzygnięcia, kibiców czeka olbrzymia dawka futbolu na najwyższym poziomie. Jestem przekonany, że każdy fan futbolu w kalendarzu ma zakreślony na czerwono lutowy termin oraz że walentynki w tym roku będzie obchodził 16 a nie 14 lutego...