NA PRZECIWLEGŁYCH BIEGUNACH

Napisał Radek @ 22 listopada 2015

Jeżeli rozgrywane zostaje El Clasico to wszyscy mogą być pewni, że będą ogromne emocje. Zawsze kibice przy okazji El Clasico są świadkami najwyższej piłkarskiej jakości. Nie inaczej było tym razem, mimo że od pierwszych minut na murawie nie pojawił się Lionel Messi.

Sobotni Klasyk długo nie zapomną kibice na całym świecie. Oczywiście fani Realu Madryt pragną wymazać 21 listopada 2015 roku z pamięci, ale nawet dla nich ten dzień utkwi mocno w pamięci.

Pomimo szumu wokół drużyny, trenera oraz klubu z Madrytu, Madridistas przybyli na Santiago Bernabeu będąc pełnym nadziei, przekonanym, że starcie z Blaugraną będzie punktem zwrotnym w obecnej sytuacji. Optymizm wzrósł w momencie ujrzenia składu. Ofensywne ustawienie było dla kibiców ogromną nadzieją na trzy punkty. Niestety z pierwszym gwizdkiem sędziego nadzieje pękły jak bańka mydlana.

FC Barcelona w sobotnie popołudnie zaprezentowała się wyśmienicie. Od pierwszych do ostatnich minut kontrolowała przebieg spotkania. Ciężko wyróżnić jednego piłkarza w ekipie Dumy Katalonii, ponieważ każdy zagrał perfekcyjne spotkanie. Tworzyli jeden organizm, każdy funkcjonował na boisku dla dobra całości. A całością zarządzał perfekcyjnie Luis Enrique, który potrafił stworzyć uśmiechniętego Messiego podczas przebywania na ławce rezerwowych.  A przeszłość pokazuje, że to jedno z najtrudniejszych zadań w piłce nożnej-nie poradził sobie nawet Josep Guardiola.

źródło: fifa.com

Oprócz trenera Blaugrany, bardzo ważnym aspektem zwycięstwa na Santiago Bernabeu była tradycyjnie już La Masia. Pięciu wychowanków w pierwszej jedenastce oraz dwójka wchodzących z ławki to rzeczywista siła FC Barcelony. Również idealna gra zespołowa to wiele lat ciężkiej pracy katalońskiej akademii piłkarskiej. Ciężko cokolwiek napisać jeszcze o grze Dumy Katalonii na Santiago Bernabeu, ponieważ żadne słowa nie opiszą tego co wydarzyło się w sobotę.

W przeciwieństwie do podopiecznych Luisa Enrique, Real Madryt w sobotę był bezradny. Królewscy obecnie to zlepek indywidualności, którzy w żadnym aspekcie nie przypominają zespołu. Pressing podopiecznych Rafaela Beniteza wyglądał jak gra w zbijanego-każdy uciekał przed piłką.  Gra Blancos w Klasyku to obraz nędzy i rozpaczy. Nie chcę się znęcać nad Królewskimi, ponieważ takie upokorzenie może się każdemu przydarzyć, dlatego postawę Realu trzeba przemilczeć i nic więcej nie pisać.

Żadne słowa nie opiszą tego co zobaczyliśmy w sobotnie późne popołudnie. Każda z bramek, które zostały zdobyte na Santiago Bernabeu były wyjątkowe i pokazują najważniejszy aspekt piłki nożnej-grę zespołową. Dlatego żeby przeżyć to co wydarzyło się w Madrycie trzeba obejrzeć najważniejsze momenty spektaklu.


źródło: bein sports TV


źródło: RAC1

Zarówno dla fanów Barcy jak i Realu pierwsze El Clasico sezonu 2015/16 na długo zapadnie w głowach. Dla jednych będzie to jednak koszmar, dla drugich z kolei powód do dumy. Również postronni kibice będą wspominać listopadowe Gran Derbi przez kolejne miesiące i lata... ponieważ obok tak fantastycznego futbolu nie można przejść obojętnie.

TOTALNY ODLOT

Napisał Radek @ 20 listopada 2015

Kiedy rozpoczynał się obecny sezon kibice zastanawiali się jak będzie przebiegał. Co takiego się wydarzy, kto będzie mistrzem danej ligi oraz czy w końcu zostanie obroniona Liga Mistrzów. Ostateczne rozstrzygnięcia w eliminacjach do Mistrzostw Europy również przykuwały wzrok fanów. Każdy kibic przeglądał terminarze rozgrywek żeby sprawdzić kiedy swoje mecze z odwiecznymi rywalami rozegrają ukochane kluby. Jak co roku w tym samym momencie, każdy fan piłki musiał również sprawdzić datę rozegrania pierwszego w sezonie El Clasico. Tutaj nie ma wyjątków, każdy czeka na to starcie!

Właśnie w końcu doczekaliśmy się tego momentu w obecnym sezonie. Stoimy przed najważniejszym spotkaniem w klubowej piłce.O innych hitach tego weekendu nikt nawet nie wspomina. Tradycyjnie świat ogarnęło szaleństwo pod tytułem "Gran Derbi". Starcie, które nie tylko odbywa się na boisku.

Oprócz samego spotkania, kibiców elektryzuje obecność Gerarda Pique w Madrycie. Środkowy obrońca reprezentacji Hiszpanii zasługuje na miano teraźniejszego Luisa Figo. Już podzielił los Portugalczyka, który swego czasu przeniósł się z FC Barcelony do Realu Madryt czym rozwścieczył fanów Blaugrany. Znienawidzony w Katalonii, przy każdej wizycie na Camp Nou nie miał i nie będzie miał łatwego życia.

źródło: the18.com

Pique na takie traktowanie zasłużył wypowiedziami na temat Realu Madryt, w których szyderczo śmiał się z madryckiego klubu oraz przy każdej okazji powtarza, że życzy Królewskim samych porażek. Ze względu na charakter reprezentanta Hiszpanii oraz relacje pomiędzy oboma klubami, kibice mogą być pewni, że atmosfera będzie jak z thrillera.

Podgrzewać atmosferę sobotniej wojny będzie również sprawa z sędzią liniowym, który jakiś czas temu zgłosił się do prokuratury ujawniając, że były naciski ze strony Królewskich, żeby faworyzować Real w starciu z Dumą Katalonii. Całe wydarzenie spowodowało, że dopiero na początku tygodnia poznaliśmy trójkę sędziowską, a w ostatnich dniach  został wymieniony jeden z liniowych sędziów. Bez wątpienia cała sytuacja doprowadzi do tego, że presja na całą trójkę sędziowską będzie olbrzymia, a każda decyzja będzie rozkładana na czynniki pierwsze.

Jutrzejszego popołudnia wszystkie animozje pozaboiskowe zejdą na drugi plan. Najważniejszy stanie się spektakl. Fani każdej z drużyn oczekują zwycięstwa swojego ukochanego klubu. Jednak obie ekipy przystępują do Gran Derbi z innej pozycji.

Najbardziej śledzoną informacją ostatnich tygodni była kontuzja Lionela Messiego, a w szczególności odpowiedź na pytanie czy zdoła się wykurować na najważniejszy mecz jesieni? Na dzień dzisiejszy na pewno zagra, ale nie wiadomo czy od początku czy wejdzie jako zmiennik. Jest to dobra wiadomość nawet dla kibiców Realu, ponieważ El Clasico bez najlepszego piłkarza świata straciłoby na jakości piłkarskiej.

źródło: dailymail.co.uk

FC Barcelona od samego początku sezonu boryka się z kontuzjami. Na szczęście praktycznie wszyscy najważniejsi wykurowali się przed Gran Derbi. Jedynym nieobecnym będzie Rafinha, ponieważ Ivan Rakitic został powołany i może wystąpić na Santiago Bernabeu.

Duma Katalonii do starcia z odwiecznym rywalem podchodzi w dobrych nastojach. Pomimo kontuzji lidera drużyny oraz wielu problemów kadrowych, Barca jest liderem ligi hiszpańskiej z trzema punktami przewagi nad Królewskimi. Również przewodzi w swojej grupie w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Olbrzymia w tym zasługa Luisa Suareza oraz Neymara, którzy stali się liderami przetrzebionej kontuzjami Blaugrany.

źródło: ekstraklasa.net

Z kolei w Realu Madryt im bliżej święta piłkarskiego tym sytuacja gęstnieje i robi się nerwowo. Ostatnie dni to poważna rozmowa liderów zespołu z trenerem Rafaelem Benitezem na temat obecnej taktyki. Piłkarze nie godzą się na defensywny, ostrożny oraz pozbawiony finezji styl gry i zakomunikowali szkoleniowcowi, że od soboty chcą grać ofensywnie.

źródło: AFP

Już od samej nominacji na trenera Królewskich, Benitez budzi emocje wśród Madridistas i samych piłkarzy. Niestety dla białej części Madrytu z dnia na dzień przybywa przeciwników Rafaela i nawet pod samym Santiago Bernabeu mówi się, że w przypadku porażki z Dumą Katalonii, obecny trener Realu pożegna się ze swoim stanowiskiem.

Niestety spokoju w szatni nie wprowadza również afera z Karimem Benzemą, który jest podejrzany o szantażowanie kolegi z reprezentacji Francji Mathieu Valbueny ujawnieniem sekstaśmy, którą pomocnik Olympique Lyon miał nagrać ze swoją dziewczyną.

Nie milkną również echa chłodnych w ostatnim czasie stosunkach pomiędzy Cristiano Ronaldo i prezydentem Realu Madryt Florentino Perezem. Chodzi o słowa Portugalczyka, który oznajmił, że nie wyklucza po sezonie opuszczenia Santiago Bernabeu. Oliwy do ognia dodała rozmowa Ronaldo z trenerem PSG, w której ponoć Portugalczyk powiedział, że chciałby pracować z Francuzem.

źródło: 101greatgoals.com

źródło: dailymail.co.uk

Niepokój w głowach osób związanych z Realem Madryt zasiewa również dyspozycja trio Cristiano Ronaldo, Gareth Bale, Karima Benzema. Cała trójka w obecnych rozgrywkach zdobyła zaledwie 22 bramki, co stawia ich daleko za najlepszymi trójkami ofensywnymi w Europie na obecnym etapie rozgrywek.

Patrząc co dzieje się w obu klubach, można pokusić się o stwierdzenie, że FC Barcelona posiada przewagę psychologiczną nad odwiecznym rywalem. Również ostatnie wynik delikatnie wskazują Dumę Katalonii jako faworyta. Za Realem przemawia własny teren Santiago Bernabeu oraz kibice, którzy zrobią wszystko żeby w sobotni wieczór cieszyć się z trzech punktów. Jednak starcie odwiecznych rywali rządzi się swoimi prawami i wraz z pierwszym gwizdkiem statystyki i wszystko inne przestanie mieć znaczenie. Liczyć się będzie tylko zielony prostokąt na którym wszystko się rozstrzygnie.

POLAK POTRAFI

Napisał Radek @ 18 listopada 2015

Czekając na wtorkowe spotkanie z reprezentacją Czech, zastanawiałem się jak będzie wyglądało boiskowe życie kadry bez Roberta Lewandowskiego oraz Grzegorza Krychowiaka. Niepokojące a zarazem żałosne były głosy, że niektórzy kibice domagali się zwrotu części pieniędzy za spotkanie we Wrocławiu ze względu na brak kapitana reprezentacji Polski. Na szczęście stadion był wypełniony prawie w całości, atmosfera była fantastyczna.

Patrząc na aspekt sportowy, każdy w Polsce ciekaw był czy bez swojego kierowcy oraz pilota maszyna dalej będzie rozpędzona czy może wyhamuje. Osobiście miałem mieszane uczucia co do eksperymentu Nawałki, ponieważ uważałem, że wystawienie pięciu zmienników na raz w jedenastce może nie pozwolić na odpowiednią ocenę ich przydatności, ponieważ brak meczowego zgrania może wpłynąć na jakość gry.

Na szczęście jakość podstawowych piłkarzy kadry, którzy we wtorkowy wieczór zagrali od pierwszych minut spowodowało, że niepokój uciekł w zapomnienie. Zmiennicy od samego początku dostali niewyobrażalne wsparcie od Kamila Glika czy Arkadiusza Milika, które mogli zamienić na boiskową zabawę.

źródło: gazetawroclawska.pl

Jako pierwszy świętowanie wspaniałego roku rozpoczął Bartosz Kapustka. Fighter z Krakowa rewelacyjnym podaniem obsłużył Arkadiusza Milika, któremu pozostało tylko pokonać Petra Cecha. Jeszcze kibice nie skończyli świętować bramki z 3. minuty, kiedy Biało-Czerwoni zadali drugi cios. Arkadiusz Milik, lider polskiej kadry we wtorkowy wieczór, obsłużył podaniem Tomasza Jodłowca, który strzałem głową podwyższył wynik na 2:0.

źródło: onet.pl

Po bramce piłkarza Legii Warszawa, podopieczni Adama Nawałki spuścili z tonu a do głosu doszli Czesi. Indywidualne błędy, chaotyczna gra w środku pola spowodowała, że po złym wybiciu piłki spod linii bramkowej właśnie Tomasza Jodłowca, futbolówka spadła wprost pod nogi Ladislava Krejci, Czeski piłkarz pięknym strzałem zza pola karnego pokonał bezradnego Artura Boruca. Wynik do końca pierwszej połowy nie uległ zmianie.

Druga połowa to już zdecydowana przewaga reprezentacji Polski, która została nagrtodzona bramką Kamila Grosickiego w 70. minucie. Gol na 3:1 to znak firmowy kadry Nawałki. Szybka kontra w której fenomenalnym podaniem z lewej strony popisał się Krzysztof Mączyński, altruistycznie zachował się Arkadiusz Milik a piłkarz francuskiego Rennes musiał tylko umieścić futbolówkę w pustej bramce. Do końca spotkania wynik już się nie zmienił, dzięki czemu Biało-Czerwoni zakończyli rok w idealnych nastrojach.

Patrząc z perspektywy listopadowych spotkań z Islandią i Czechami, można śmiało powiedzieć, że reprezentacja idzie w dobrym kierunku. Można było mieć obawy przed towarzyskimi spotkaniami, że eksperymenty w składzie, brak stawki meczu oraz mniejsze zaangażowanie spowodowane możliwością odniesienia kontuzji obniżą jakość w grze. Nic z tych rzeczy - na boisku widzieliśmy tą samą kadrę co z eliminacji, mającą pasję w oczach i walczącą o każdy metr boiska oraz wierzącą we własne umiejętności. Chłopaki na boisku pokazali, że cel jakim jest sukces na Euro we Francji jest ich największą obecnie motywacją.

źródło: polskieradio.pl
 
Oczywiście mankamenty jakie były widoczne podczas eliminacji, w dalszym ciągu spędzają sen z powiek sztabowi szkoleniowemu. Jednak trzeba zauważyć, że reprezentacja nie jest jeszcze produktem końcowym i jest sporo czasu żeby wprowadzić odpowiednie zmiany. Mam również pełną świadomość, że te dobre obecnie rzeczy mogą w bliskiej przyszłości już tak perfekcyjnie nie funkcjonować.

Jestem przekonany, że po wtorkowym spotkaniu we Wrocławiu w głowach kibiców nasuwa się pytanie - czy Biało-Czerwoni to czołowa reprezentacja w Europie? Za wcześnie na dyskusje na ten temat. Jednak z meczu na mecz można zauważyć progres i jeżeli okres do Mistrzostw Europy zostanie odpowiednio wykorzystany, to jestem przekonany, że na Euro reprezentacja będzie czarnym koniem i powtórzy sukces Bułgarii z Mundialu w Stanach Zjednoczonych.

Wiem, że balonik jest napompowany do maksymalnych rozmiarów. Wiem również, że poprzednie wielkie piłkarskie imprezy były okrutne dla Biało-Czerwonych oraz że zostało jeszcze dużo czasu do Euro. Ale zadajcie sobie pytanie - kiedy ostatni raz tak cieszyliście się na mecz reprezentacji Polski i odliczaliście czas do pierwszego gwizdka?

W CIENIU PARYSKIEJ TRAGEDII

Napisał Radek @ 14 listopada 2015

Ponad trzystutysięczne państwo, kopciuszek na mapie piłkarskiej Europy, federacja, która kilka lat temu postawiła na profesjonalny i przemyślany system szkolenia młodzieży, w piątkowy wieczór zawitało na PGE Narodowy w Warszawie.

Reprezentacja Islandii tak jak kadra Nawałki przygotowuje się do przyszłorocznych Mistrzostw Europy. Dla islandzkiej piłki jest to historyczny sukces, ponieważ po raz pierwszy zagrają na wielkiej piłkarskiej imprezie tj. Mundialu czy Euro. Swoje przygotowania rozpoczęli w Warszawie.

źródło: sportowefakty.wp.pl

Euforia jaka towarzyszyła po awansie do Francji, swoją kontynuację miała w pierwszych minutach piątkowego spotkania. Już w czwartej minucie Gylfi Sigurdsson wykorzystał rzut karny, który był podyktowany za faula Jakuba Wawrzyniaka na wykonawcy jedenastki.

Przez pierwszy kwadrans gra reprezentacji Polski wyglądała na chaotyczną. Taki stan rzeczy spowodowany był nie tylko szybko straconą bramką, ale również inteligentną grą gości. Islandczycy cofnęli się i czekali na Polaków pod własnym polem karnym. Podopieczni Adama Nawałki nie byli w stanie sforsować szczelnej obrony podopiecznych Larsa Lagerbacka. Przebieg z początku spotkania obserwowaliśmy do końca pierwszej połowy, w której Biało-Czerwoni byli cieniem drużyny z eliminacji.

Każdy ma świadomość, że to spotkanie towarzyskie, dlatego ciężko ocenić postawę Biało-Czerwonych. Również obraz kadry Nawałki w drugiej połowie zamazują zmiany w szeregach przeciwnika. Wraz z roszadami w składzie Islandczyków, gra polskiej kadry zaczęła przypominać starcia z Niemcami, Szkocją czy Irlandią.

Już w siódmej minucie drugiej połowy Kamil Grosicki strzałem w krótki róg bramki gości spowodował radość wśród kibiców na stadionie w Warszawie.

źródło: sport.dziennik.pl

Biało-Czerwoni od momentu wyrównującego gola przejęli kontrolę nad wydarzeniami boiskowymi. W 66. minucie meczu wyszli na prowadzenie do strzale Bartosza Kapustki, który minut prędzej zmienił Jakuba Wawrzyniaka.

źródło: sport.interia.pl

Niestety piłkarze reprezentacji Polski z prowadzenia cieszyli się krótko. Trzy minuty po bramce Kapustki Alfred Finnbogason w sytuacji sam na sam pokonał Wojciecha Szczęsnego. Islandczyk wykorzystał błąd ustawienia linii obrony Polaków oraz indywidualny błąd Łukasza Szukały.

Po utracie drugiej bramki Biało-Czerwoni pokazali charakter z eliminacji, dzięki któremu awansowali na Euro. Pomimo utraty prowadzenia gospodarze spotkania cały czas kontrolowali grę. W 76. minucie po zamieszaniu w polu karnym, sprytem wykazał się niezawodny w tym sezonie Robert Lewandowski. który dopadł do piłki i z odległości paru centymetrów od linii bramkowej wpakował futbolówkę do bramki Islandczyków.

Cztery minuty po golu na 3:2, kolejny raz uaktywnił się kapitan reprezentacji Polski, który przebiegając kilkanaście metrów w asyście obrońcy gości, zdecydował się na ryzykowny strzał z dość ostrego kąta. Piłka prześlizgując się po rękawicy bramkarza wpadła w długi róg bramki gości.

źródło: fakt.pl

Gwiazda światowych boisk przy owacji na stojąco i okrzyków kibiców została zmieniona w 89. minucie. Lewandowski zasłużył na taki gest ze strony sztabu szkoleniowego, ponieważ to on ciągnie biało-czerwony wózek, którym ma zamiar przy pomocy kolegów z drużyny dojechać prosto do Paryża.

Polska reprezentacja w towarzyskim spotkaniu z Islandią zaprezentowała twarz z eliminacji. Zaangażowanie, ofensywny futbol oraz wytrwałość w dążeniu do zwycięstwa to cechy które są synonimem kadry Adama Nawałki. Niestety piątkowe spotkanie pokazało również, że Biało-Czerwoni mają cały czas problemy z grą w defensywie. Na szczęście jest jeszcze trochę czasu przed Euro na wyeliminowanie błędów.

Najbliższe spotkanie z reprezentacją Czech będzie kolejnym sprawdzianem, w którym będzie można poprawić aspekty w grze defensywnej. Również będzie szansą na zaprezentowanie swoich umiejętności przez zmienników, ponieważ kadrę przed spotkaniem we Wrocławiu opuścili Robert Lewandowski, Grzegorz Krychowiak, Łukasz Fabiański oraz kontuzjowany Jakub Błaszczykowski.

Każdy jest ciekaw jak zaprezentuje się reprezentacja we Wrocławiu. Czy rezerwowi przyprawią selekcjonera o ból głowy i spowodują, że okres przed następnym meczem towarzyskim będzie składał się z nieprzespanych nocy? A może utwierdzą w przekonaniu, że obecny skład kadry to odpowiednia selekcja.

Z UŚMIECHEM NA TWARZY

Napisał Radek @ 10 listopada 2015

Jeszcze miesiąc temu polska reprezentacja walczyła o awans do przyszłorocznych Mistrzostw Europy. Kibice w niepokoju czekali na ostateczne rozstrzygnięcia. Każdy wyobrażał sobie różny scenariusz, jedni byli optymistami, inni z kolei pesymistami. Wszyscy w Polsce byli zgodni co do jednego - uniknąć baraży awansując bezpośrednio z jednego z pierwszych dwóch miejsc w grupie.

Minęło 30 dni, jesteśmy kilka dni przed barażami, za tydzień będziemy wiedzieli które reprezentacje dołączą do finalistów Mistrzostw Europy. Na szczęście kibice w Polsce mogą z uśmiechem na twarzy oglądać mecze barażowe. Wywalczony z drugiego miejsca w grupie awans pozwolił, żeby listopadowe terminy wykorzystać na przygotowania do Francji.

W Polsce obecnie tematem numer jeden są towarzyskie spotkania oraz przede wszystkim powołania na mecze z Islandią i Czechami. Obserwując pracę Adama Nawałki, nie powinniśmy być zdziwieni powołaniami. Selekcjoner już nie raz pokazał, że jest konsekwentny w swoich decyzjach.

źródło: eurosport.onet.pl


Cofając się jednak do początków Nawałki w kadrze, każdy sobie przypomni słowa z których wynikało, że powoływani będą tylko piłkarze regularnie grający w swoich klubach. I tutaj pojawia się mała ryska na pracy selekcjonera. Jednak ten aspekt można pominąć w kontekście towarzyskich spotkań. Może to moment w którym selekcjoner będzie chciał osobiście porozmawiać z poszczególnymi zawodnikami wyjaśniając, że tylko regularna gra w klubie pozwala myśleć o powołaniu na Mistrzostwa Europy.

Dla mnie jak i dla całej Polski, najważniejszym aspektem towarzyskich spotkań będzie ten sportowy. Bez presji, przed własną publicznością, przeciwnicy wymagający, ale nie z najwyższej półki - idealny moment na rozpoczęcie przygotowań do Francji od dwóch zwycięstw, jednocześnie pokazując efektywny oraz przede wszystkim efektowny futbol. Również spotkania z Islandią i Czechami będą idealnym momentem na podziękowanie kibicom za wsparcie.

źródło: calapolskakibicuje.pl

Zarówno piątkowe spotkanie jak i wtorkowe będą okazją do przetestowania rezerwowych. Wracając pamięcią do eliminacji, z przebiegu spotkań wyłania się obraz, który pokazuje, że Adam Nawałka bardzo rzadko zmieniał podstawową jedenastkę, no chyba że był zmuszony przez kontuzję albo kartki. Dlatego zbliżające się spotkania to idealny moment na roszady w składzie.

źródło: pzpn.pl

Oczywiście szkielet zespołu powinien zostać, jedynie w trakcie spotkania można dokonać zmiany liderów kadry. Takim gestem można podziękować za wspaniałe eliminacje zmieniając przy wrzawie i głośnych "dziękujemy" przez fanów zgromadzonych na stadionie. Poeksperymentować można natomiast na pozycjach na których polska kadra ma problemy, albo gdzie roszada nie spowoduje obniżenia jakości.

Wiadomo, że powołania dla Sebastiana Mili czy Sławomira Peszko to nieporozumienie, ponieważ można było sprawdzić np. Patryka Lipskiego z Ruchu Chorzów. Jednak dotychczasowe decyzje bronią sztab szkoleniowy. Będzie jeszcze czas na kolejne powołania i sprawdzenie piłkarzy, którzy swoją grą w lidze powodują ból głowy u selekcjonera, ale to ból spowodowany komfortem przy wyborze. Cieszyć mogą powołania dla Mariusza Stępińskiego z Ruchu Chorzów oraz Pawła Dawidowicza z Benfiki Lizbony oraz kolejne dla Bartosza Kapustki z Cracovii Kraków.

Od niepamiętnych lat zasiądę w końcu bez żadnego stresu aby obejrzeć mecz polskiej reprezentacji, jednocześnie na twarzy będzie gościł uśmiech - taki komfort psychiczny powoduje u kibiców Biało-Czerwonych kadra Nawałki. Prędzej, nawet za czasów obecnego selekcjonera, również towarzyskie starcia przyprawiały o stres, zawsze był niepokój o kompromitację. Obecnie, klasa poszczególnych piłkarzy biegających z orzełkiem na piersi oraz styl jaki prezentują jako drużyna na boisku i poza nim, dają ogromnego kopa spokoju i zapewniają, że kibic nie będzie musiał się wstydzić za grę polskiej kadry. Na taką reprezentację wszyscy czekaliśmy.

NA JEDNYM WÓZKU

Napisał Radek @ 6 listopada 2015

Od dłuższego czasu nastroje w obozach odwiecznych rywali są podobne. Oczywiście są momenty w których u jednych można zauważyć przygnębienie, a u drugich uśmiech na twarzy. Jednak obraz jakiego świadkami jesteśmy od kilku miesięcy to scena walki z własnymi słabościami.

Ostatni okres pokazuje, że jakieś zmiany władze klubów starają się wprowadzić. Rozpoczęli od zmian sztabów szkoleniowych. Przedstawiciele obu klubów wiązały i wiążą ogromne nadzieje z zatrudnieniem nowego trenera. Czy to  jednak wystarczy? Niestety rzeczywistość jak do tej pory pokazuje, że to nie szkoleniowcy są problemem klubów, ale zarządzanie działem sportowym.

Abstrahując od zarządzania klubem, najważniejszym aspektem obecnie jest poziom sportowy zarówno Legii Warszawa jak i Lecha Poznań. Oba kluby wczorajszego wieczora zdawały egzamin dojrzałości. Rozgrywali mecz rundy jesiennej. Spotkanie być albo nie być w najważniejszych dla obu ekip rozgrywkach. 

Przedstawiciele mistrza i wicemistrza Polski twierdzą, że priorytetem jest Ekstraklasa i mistrzostwo Polski, ale jest to śmieszny argument, ponieważ najważniejszy jest najbliższy mecz oraz europejskie puchary. To przecież cały sezon piłkarze walczą w polskiej lidze, żeby dostać się do Europy i pokazać co mają najlepszego. Mówienie o ważności rozgrywek krajowych nad europejskimi potwierdza, że oba kluby nie są przygotowane sportowo do Europy.

Wracając do wczorajszego wieczora, trudno znaleźć pozytywy. No może jedynym była ilość kibiców na INEA Stadion w Poznaniu w porównaniu do meczu z Belenenses. Reszta była podsumowaniem pracy władz klubu w aspekcie sportowym.

źródło: Mateusz Kostrzewa (legia.com)

źródło: fakt.pl

Zarówno Lech jak i Legia od samego początku sezonu borykają się z dużymi problemami. Co prawda pierwsze dni obecnych rozgrywek nie wskazywały na taki stan rzeczy, ale z meczu na mecz sytuacja robiła się niekomfortowa. Wczoraj nadszedł punkt kulminacyjny. W czwartkowy wieczór miarka się przebrała.

Zarówno w Warszawie jak i Poznaniu zmiana trenera miała być lekiem na całe zło. W Poznaniu coś drgnęło, ale na chwilkę, a styl jaki prezentuje drużyna pod wodzą Jana Urbana nie wróży niczego dobrego. Z kolei w stolicy Polski sytuacja wymknęła się z pod kontroli i wszystko się rozlało. Ekipa Stanisława Czerczesowa nie tylko nie poprawiła wyników, ale również przestała grać w piłkę.

źródło: Mateusz Kostrzewa (legia.com)

Patrząc przed meczem na jedenastkę jaka wybiegła na murawę Jan Breydel Stadion, można było przewidzieć porażkę. Michał Pazdan na defensywnym pomocniku, trzech defensywnych pomocników oraz Marek Saganowski na szpicy - lepszego cyrku władze Legii oraz trener nie mogli sprezentować kibicom. Szkoda tylko, że właśnie kibice muszą to oglądać i wstydzić się za grę swojego klubu, bo obcokrajowcy biegający z eLką na piersi nie będą się przejmować losem warszawskiego klubu. Z kolei Wejście Aleksandara Prijovicia podsumowało obecny poziom sportowy Legii.

Po warszawskim wstydzie w Brugii, przyszedł czas na Poznań i spotkanie mistrza Polski z drużyną Jakuba Błaszczykowskiego. Po zwycięstwie dwa tygodnie temu z Fiorentiną na ich terenie, kibice liczyli na powtórkę w rewanżu. Niestety wczorajszy mecz potwierdził opinie większości fanów w Polsce, że piłkarze Violi zlekceważyli Poznaniaków w pierwszym spotkaniu. Smutnym obrazkiem był widok wypełnionego tylko w połowie stadionu w Poznaniu. To pokazuje, że kibicie nie wierzyli i nie wierzą w obecnego Lecha. Nie ma się co dziwić, ponieważ pomimo zmiany trenera, nic więcej się nie zmieniło. Oczywiście były momenty lepsze, ale poziom sportowy od początku sezonu został utrzymany.

Najsmutniejszą wiadomością jaka napłynęła z Poznania był kolejny słaby mecz Karola Linettego. Reprezentant Polski (forma nie pozwala na powołania Karola do kadry) kolejny raz udowodnił, że pozycja lidera drużyny go przerosła.

źródło: Jacek Staszak (konto na Twitterze)

Utalentowany zawodnik we wczorajszym spotkaniu wyglądał na  schowanego, jego gra przypominała grę na alibi. W zasadzie koledzy z drużyny również nie błyszczeli. Ogólnie Lech od dłuższego czasu nie rozegrał spotkania, w którym swą grą zachwyciłby kibiców. Wczoraj wyglądał na sparingpartnera lidera Serie A.

Obraz z czwartkowego wieczora kibice chcieliby wymazać jak najszybciej. Niestety, bardziej wrażliwi będą mieli z tym problemy. Kolory szarości z wczoraj idealnie odzwierciedlają poziom polskiej piłki klubowej. Najgorsze w tym wszystkim jest zachowanie prezesów klubów, architektów obecnej sytuacji, którzy twierdzą, że Ekstraklasa najważniejsza.... I jak tu można sprzeciwić się szefom i walczyć o awans?

W POGONI ZA...

Napisał Radek @ 2 listopada 2015

Do końca roku zostało niespełna dwa miesiące. Rozgrywki ligowe rozkręciły się na całego. Przed kibicami barażowe spotkania, które wyłonią ostatnią czwórkę finalistów przyszłorocznego Euro. Na ten moment najbardziej kibiców elektryzują jednak rozgrywki fazy grupowej Ligi Mistrzów, które wkraczają w rundę rewanżową.

Wszystkie kluby maja świadomość, że każdy następny mecz jest jak finał. Jak co roku są drużyny, które już mogą się szykować do walki w fazie pucharowej. Jednak niewiadomych jest zdecydowanie więcej niż ekip, które są w komfortowej sytuacji.

Wtorkowe oraz środowe spotkania dadzą odpowiedź na niektóre pytania, ale jednocześnie spowodują, że emocje w ostatnich dwóch kolejkach będą olbrzymie. Również zwiększy się ilość znaków zapytania. Przedstawiciele klubów będą co chwila analizować sytuację na innych boiskach i spoglądać na tabelę.

Jako pierwsi o pieniądze oraz przede wszystkim punkty powalczą zespoły z Astany i Madrytu. Już o 16-stej polskiego czasu debiutant w Champions League będzie walczył o kolejne punkty oraz pokrzyżowanie planów podopiecznym Diego Simeone. Z kolei zwycięstwo Atletico spowoduje, że zespół z Madrytu jedną nogą będzie w 1/8 finału.

Bardzo ciekawie zapowiada się drugie spotkanie w grupie C, w którym na Estadio da Luz Benfika Lizbona podejmie Galatasaray Stambuł. Zwycięstwo gospodarzy bardzo skomplikuje sytuację mistrzowi Turcji, z kolei strata punktów przez mistrza Portugalii zagwarantuje emocje do ostatniego meczu.

Spotkanie na Santiago Bernabeu rozstrzygnie która z ekip zajmie pierwsze miejsce po fazie grupowej. Ze względu na przeciwników jakich posiadają Królewscy oraz Paryżanie, już teraz można wskazać obie ekipy jako pewniaków do awansu.

źródło: sport.pl
O możliwość gry na wiosnę w Lidze Europy, w Doniecku powalczą Szachtar oraz szwedzkie Malmo FF. Podopieczni Mircei Lucescu muszą wygrać wtorkowe spotkanie, każdy inny wynik skomplikuje sytuację drużyny z Doniecka powodując odpadnięcie z europejskich pucharów.

Tak jak to ma miejsce od początku fazy grupowej, najciekawiej zapowiada się walka o awans w grupie B oraz D.

Żadne zwycięstwo w grupie B nie wyjaśni sytuacji. Jestem przekonany, że rozstrzygnięcia zapadną dopiero w ostatniej kolejce. Natomiast spotkania Manchester United-CSKA Moskwa oraz PSV Eindhoven-VfL Wolfsburg mogą pokazać, która z ekip może w spokoju przygotowywać się do ostatecznych starć.

Z kolei w grupie D dojdzie do arcyważnych spotkań, które mogą już na tym etapie rozgrywek poukładać sytuację. Sevilla FC na Ramon Sanchez Pizjuan podejmować będzie Manchester City i każdy inny wynik niż zwycięstwo pogrzebie szansę na awans do 1/8 finału.

źródło: ibnlive.com
Meczem ostatniej szansy dla Borussii Mönchengladbach będzie starcie z Juventusem Turyn. W pierwszym spotkaniu padł bezbramkowy remis, dlatego kibice niemieckiej ekipy liczą na komplet punktów i przedłużenie szans na awans. Również trzy oczka dla Borussii bardzo skomplikuje sytuację w grupie, dzięki czemu emocje będą do samego końca.

Patrząc na kalendarz czwartej rundy, ciężko wybrać wieczór, który będzie ciekawszy. Jednak środowy dzień posiada delikatną przewagę, ze względu na angielskie drużyny. Zarówno Chelsea a przede wszystkim Arsenal mogą pożegnać się z Ligą Mistrzów. Sytuacja podopiecznych Jose Mourinho w grupie nie jest zła, ale gra pozostawia wiele do życzenia i jeżeli nic się nie zmieni w tej materii to The Blues znajdą się za burtą.

O punkty Chelsea w czwartej kolejce powalczą na Stamford Bridge z Dynamem Kijów. W drugim meczu Maccabi Tel Aviv podejmować będzie FC Porto i tylko zwycięstwo może uratować mistrzom Izraela obecny sezon w europejskich pucharach.

Na ścięcie głowy wybierają się do Monachium piłkarze Arsenalu, którym tylko cud może pozwolić zająć jedno z dwóch pierwszych miejsc. Z kolei Olympiakos Pireus będzie chciał przed własną publicznością przybliżyć się do wiosennych występów w Lidze Mistrzów.

źródło: focus.de
FC Barcelona pewnie zmierza po pierwsze miejsce w grupie E. O drugie miejsce powalczą AS Roma oraz Bayer Leverkusen. Po emocjonującym meczu w poprzedniej kolejce, w którym padł remis 4:4, w rewanżu zapowiada się wielki mecz. Podopieczni Rudiego Garcii nie mogą pozwolić sobie na stratę punktów, ponieważ w takiej sytuacji bliżej awansu będzie niemiecka drużyna.

Z najnudniejszą sytuacją mamy do czynienia w grupie H, w której Zenit St. Petersburg i Valencia CF pewnie zmierzają po awans. Ostatnią szansę na dołączenie do walki mają Olympique Lyon oraz KAA Gent. Lyon podejmie Rosjan, a mistrz Belgii Valencię i tylko zwycięstwa gospodarzy spowodują ciekawą końcówkę w grupie.

Patrząc na kalendarz czwartej kolejki, śmiało można powiedzieć, że kibice nie będą się nudzić. Niestety najbliższe spotkania przekreślą niektórym szansę na piękną przygodę na wiosnę, a innym pozwolą w spokoju czekać na grudniowe losowanie par 1/8 finału. Prawdziwe emocje właśnie się rozpoczynają!