Wiwat maj drugi maj-to od trzech lat najpopularniejsza w okresie wiosennym przyśpiewka fanów futbolu w Polsce. Właśnie w ten dzień odbywa się finał Pucharu Polski, który po objęciu przez Zbigniewa Bońka fotela Prezesa Polskiego Związki Piłki Nożnej stał się wydarzeniem na skalę światową. Zibi wraz z zarządem PZPNu nadał tym rozgrywkom odpowiedniej rangi.
źródło: pzpn.pl |
Połączenie finałów turnieju młodzieżowego "Z podwórka na stadion" Tymbarka z meczem o Puchar Polski to majstersztyk PRowy. Młody adeptom piłki nożnej pokazał, że niemożliwe nie istnieje i oni również mogą zdobywać bramki na najważniejszym stadionie piłkarskim w Polsce. Razem z całym PZPNem pokazał młodym osobom drogę na szczyt piłkarskiego raju.
Po emocjach związanych z młodzieżową piłką, przyszedł czas na punkt kulminacyjny całego dnia. O zwycięstwo w Pucharze Polski tak jak rok temu rywalizację stoczyły ekipy z Poznania i Warszawy. I tak jak dwanaście miesięcy wcześniej wszyscy spodziewali się wspaniałego widowiska piłkarskiego. Różnicą jaka od razu rzucała się w oczy to nowe twarze w sztabach szkoleniowych obu ekip. Z jednej strony Stanisław Czerczesow i jego ekipa, z drugiej Jan Urban ze swoimi ludźmi.
Niestety zmiany trenerów nie spowodowały, że tegoroczny finał był lepszym widowiskiem sportowym niż poprzedni. Tak jak przed rokiem kibice byli świadkami kopaniny, w której tylko pierwsze dziesięć minut spotkania przypominało piłkę nożną.
źródło: dziennikzachodni.pl |
Takiego poziomu sportowego mogliśmy się spodziewać, patrząc jak wyglądały ostatnie pojedynki pomiędzy obiema ekipami. Również jakość piłkarska w ostatnich latach zarówno Lecha jak i Legii dawały jasno do zrozumienia, że wielkiego widowiska na Stadionie Narodowym nie zobaczymy. Oczywiście, nadzieja umiera ostatnia i kibice wierzyli, że tym razem będzie inaczej.
Mieli w tym pomóc reprezentanci Polski, którzy za ponad miesiąc będą reprezentować ojczyznę na Mistrzostwach Europy we Francji. Niestety występ jednego z członków ekipy Adama Nawałki był największym sportowym zawodem. Chodzi o Karola Linettego, który w tym spotkaniu nie tylko nie pomógł swojej drużynie, ale jeszcze jej zaszkodził, asystując przy jedynej bramce meczu, której autorem był Aleksandar Prijovic.
źródło: sportowefakty.wp.pl |
Niestety największym zawodem święta piłkarskiego w Warszawie było zachowanie kibiców oraz organizacja całego wydarzenia. Zarówno kibice jednej jak i drugiej drużyny odpalili race czym spowodowali opóźnienie rozpoczęcia spotkania oraz zagrożenie życia zarówno dla piłkarzy jak i dla innych osób uczestniczących w spotkaniu. Niestety na takie zachowanie przyzwolenie dał zarząd PZPNu ze Zbigniewem Bońkiem na czele, któremu race nie przeszkadzają.
źródło: kontakt24.tvn24.pl |
Po całym zdarzeniu PZPN chce ukarać klub piłkarski Lecha Poznań i prawdziwych kibiców, ale o karach dla pseudokibiców już nie wspomina. Wręcz przeciwnie Prezes Zbigniew Boniek zapowiedział, że za rok również pozwoli na race podczas finału Pucharu Polski. Ciężko znaleźć w tym wszystkim logikę, ale ok....jego podwórko jego zasady.
Szkoda, że zapomniał o prawdziwych kibicach dla których liczy się tylko sport, a którzy nie mogli obejrzeć finału z wysokości trybun, ponieważ jak informował PZPN wszystkie dostępne bilety zostały wyprzedane a czego nie potwierdza duża ilość pustych krzesełek na trybunach (nie chodzi o strefy buforowe). Ale PZPN nie jest odpowiedzialny, organizacja była perfekcyjna...a za jakiś czas usłyszymy, że ceny biletów na finał Pucharu Polski zostały podniesione...
To fakt pzpn zawalił sprawę przy organizacji finału.
OdpowiedzUsuńSłyszałeś,PZPN ukarał kluby,a tych co odpalali i rzucali zostawił.Mam nadzieję, że najwyżej ukarze tych debili!
OdpowiedzUsuńHej :) Mam nadzieję, że będziesz pisał o eliminacjach do Mundialu teraz. Czekam z niecierpliwością na Twoje wpisy, bo bardzo podoba mi się, jak komentujesz bieżące wydarzenia.
OdpowiedzUsuń