W sobotni wieczór zatrzęsło w hierarchii reprezentacyjnej
piłki nożnej. Porażka Hiszpanii ze Słowacją, męczarnie Holendrów z Kazachstanem
to nic przy porażce mistrzów świata z Polską. Przepaść jaka dzieli obydwie
reprezentacje pokazuje co się wydarzyło na Stadionie Narodowym. Pierwszy raz w
historii piłki nożnej pokonaliśmy naszych zachodnich sąsiadów i to w meczu o
stawkę. Wiele słów było napisane, wiele było powiedziane przed meczem
Polska-Niemcy, ale żadne słowa nie przewidziały przebiegu meczu. Większość
kibiców w Polsce skazywała polską reprezentację na porażkę, eksperci dopisywali
już przed meczem trzy punkty Niemcom, znaleźli się również eksperci, którzy
proponowali odpuścić ten mecz wystawiając rezerwowy skład a siły skoncentrować
na wtorkowy mecz ze Szkocją. Wydawało się, że nie jesteśmy w stanie pokonać
Niemców. Wydawało się, że Polaków zawsze ogrywają beznamiętnie, bez zbędnych uczuć
i bez pasji, bo z pasją można grać z równym sobie. Tym razem zobaczyliśmy
innych Niemców. Okazało się, że to nie cyborgi, lecz ludzie, których może coś
dotknąć. Widać to było nie tylko w końcówce meczu kiedy jeden z piłkarzy gości
wdał się w szarpaninę ale i po ostatnim gwizdku kiedy prawie żaden z nich nie
podszedł do sektora gości żeby podziękować im za doping. Zabolało ich. Tak po
ludzku ich zabolało. Zauważenie tego faktu przez polskich piłkarzy może mieć
ogromnie znaczenie także w przyszłości. Człowieka znacznie łatwiej dotknąć niż
cyborga, znacznie łatwiej go pokonać. Sam mecz pokazał, że piłkarsko daleko nam
do Niemców. Mistrzowie świata z przebiegu meczu nie zasłużyli na porażkę,
oddali zdecydowanie więcej strzałów niż Polacy, o podaniach nie ma co
wspominać, gdyż była przepaść. Jedynym aspektem w którym byliśmy lepsi to walka
i zaangażowanie. Pierwszy raz od paru lat było widać, że polskim piłkarzom się
chce, walczyli o każdą piłkę, nie odstawiali nogi i co najważniejsze nie
przegrali meczu w głowach. Odrzucili strach, który powodowały statystyki i
umiejętności gry zespołowej Niemców. Widać w tym dużą zasługę selekcjonera
Adama Nawałki i jego sztabu szkoleniowego. Ogólnie decyzję selekcjonera okazały
się bardzo trafne. Postawienie na dwóch napastników, pojawienie się w
jedenastce Arkadiusza Milika, zmiany jakie dokonał w trakcie meczu, przekonują
że Nawałka jest odpowiednią osobą do prowadzenia biało-czerwonych. Przeszłość
tego nie potwierdza, ale fachowców poznaje się po wynikach w decydujących momentach,
a tym bez wątpienia był pojedynek z Niemcami. Oczywiście nie można popadać w
hurraoptymizm, ponieważ jest jeszcze wiele rzeczy w grze naszej reprezentacji
do poprawy, ale widać, że selekcjoner ma plan działania i kroczy zgodnie z nim.
Widać, że wykrystalizował się szkielet drużyny, konsekwentnie stawia na
konkretną grupę piłkarzy. Klasowy zespół musi mieć kręgosłup na którym musi się
oprzeć. Okazało się dobitnie, że trzy z czterech supełków tworzących linię są
zawiązane i nie ma potrzeby ich rozwiązywać i zmieniać. Chodzi o Szczęsnego,
Glika i Lewandowskiego. Żeby szczęście było pełne potrzeba jeszcze czwartego
supełka. Kogoś w pomocy. Nie chodzi nawet o defensywnego pomocnika, wiadomo, że
tę rolę znakomicie przez lata może pełnić Grzegorz Krychowiak. Chodzi o
klasycznego playmakera, który potrafi regulować tempo i znakomicie podać.
Niemcy mieli w swoich szeregach dwóch kapitalnie wywiązujących się z tej roli
zawodników: Kroosa i Goetze. Okazuje się, że bez playmakera można wygrać, ale
gdyby polska kadra dysponowała kimś takim na reprezentacyjnym poziomie o ile
zwiększałby się wachlarz jej możliwości? Niektórzy widzą w tej roli Sebastiana
Milę, ale dla mnie nawet gol zdobyty w meczu z mistrzami świata to zdecydowanie
za mało. Do tego dochodzą piłkarze, którzy podnoszą wartość drużyny i
uzupełniają liderów kadry. Szukała, Piszczek, Milik i przede wszystkim
Błaszczykowski, którego ze względu na kontuzję nie było, a który na pewno
podniesie poziom kadry, są świetnymi uzupełnieniami a nawet tak samo ważnymi
jak wymieniona wyżej trójka kręgami w biało-czerwonym kręgosłupie. Do tego
dochodzą młodzi perspektywiczni chłopacy, którzy w każdej chwili mogą wejść z
ławki i pomóc drużynie. Oczywiście mamy też problemy na niektórych pozycjach i
z wartościowymi zmiennikami na kilku innych. Ale wierzę w selekcjonera, że
podoła wyzwaniu i poradzi sobie z tymi problemami. Kibicom pozostało zaufać
trenerowi i piłkarzom, gdyż widać było na murawie drużynę i jedność. Oczywiście
polskiej reprezentacji pomogło szczęście, które miejmy nadzieję przyczyniło się
do zbudowania wielkiej drużyny, która tym meczem rzuciła wyzwanie światu.
Biało-czerwonym potrzebny był taki mecz,na przełamanie, dający dużo pewności
siebie i pokazujący że możemy wygrać z każdym. Teraz zasłużony odpoczynek i
mecz ze Szkocją. Zwycięstwo ze Szkotami to obowiązek, gdyż po zwycięstwie z
mistrzami świata nie wypada stracić punktów z wyspiarzami. Pierwszy krok
zrobili, muszą zrobić kolejny, żeby mieć świat u swoich stóp. Do zobaczenia we
wtorek.
POLSKA BIAŁO CZERWONI!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńZdobycie 7 punktów w trzech meczach to dobry wynik, zdobycie 10 w czterech meczach to praktycznie awans w kieszeni.Musimy pokonać Gruzję w listopadzie.
OdpowiedzUsuńFajny artykuł, czekam na artykuł po meczu Polski ze Szkocją.
OdpowiedzUsuń