NOCHE SIN MAGIA

Napisał Radek @ 31 maja 2014

Tydzień czasu minęło od finału Ligi Mistrzów. Od ostatniego gwizdka zastanawiałem się czy napisać artykuł na temat magicznego wieczoru jakim powinien być finał najważniejszych klubowych rozgrywek w Europie. Ostatecznie, czego dowodem jest artykuł który Państwo czytają, zdecydowałem się napisać. Dwa zespoły, które z przebiegu sezonu zasłużyły na występ w meczu rozgrywanym w tej edycji na Stadionie Światła w Lizbonie, powinny tego wieczora uszczęśliwić księcia. Niestety tego wieczora żaba od pocałunku nie zamieniła się w księżniczkę i kibice na całym świecie wynudzili się w trakcie oglądania meczu. Można było przewidzieć przed samym meczem, że będziemy świadkami piłkarskich szachów, ponieważ obydwa zespoły preferowały przez cały sezon styl gry oparty na kontratakach i przygotowaniu fizycznym. Decydującymi elementami były stałe fragmenty gry. Przez cały regulaminowy czas gry lepszym i pewniejszym zespołem w swoich poczynaniach było Atletico Madryt. Po raz kolejny można było zauważyć, że największą siłą Los Colchoneros jest zespołowość. Zejście na początku meczu z powodu kontuzji najlepszego strzelca Diego Costy, nie zmieniło obrazu gry. Z drugiej strony zobaczyliśmy bardzo chaotyczną grę, która była konsekwencją stylu gry Realu Madryt opartą na indywidualnościach. Cristiano Ronaldo i Gareth Bale zaprezentowali się bardzo słabo. Piłka nożna jest dyscypliną nieprzewidywalną i niesprawiedliwą i 24 maja 2014 roku mieliśmy tego dowód. Nic nie wskazywało, że Real w ogóle zagrozi i zdoła doprowadzić do remisu w regulaminowym czasie gry. Brak klarownych sytuacji, żadnego pomysłu na sforsowanie obrony Atletico, a mimo to w doliczonym czasie gry udało się Królewskim wyrównać i doprowadzić do dogrywki. Drużyna Carlo Ancelottiego powinna podziękować za przedwczesny prezent świąteczny przeciwnikowi, gdyż to kardynalny błąd w kryciu przy stałym fragmencie gry utrzymał białą część Madrytu przy życiu. Jestem przekonany, że kibiców na całym świecie zaskoczył taki przebieg wydarzeń w doliczonym czasie, ponieważ obok zespołowości najmocniejszą bronią przez cały sezon drużyny Diego Simeone były stałe fragmenty. Pokuszę się o stwierdzenie, że Atletico było najlepszą klubową drużyną w Europie w sezonie 2013/14 w tym aspekcie gry. Bramka Ramosa miała decydujący wpływ na końcowy wynik, gdyż zabiła psychicznie Los Rojiblancos i spowodowała powstanie wolnych przestrzeni, które przy wysokich umiejętnościach indywidualnych poszczególnych piłkarzy Realu i różnych stanach emocjonalnych drużyn, zostały perfekcyjnie wykorzystane w dogrywce. Jednak końcowy rezultat meczu krzywdzi aktualnych mistrzów Hiszpanii i nie odzwierciedla wydarzeń na boisku. Podsumowując, Real zdobył La Decimę w kompromitującym stylu i nawet oceny nie poprawi dogrywka, Atletico nie może nic sobie zarzucić, zasłużyło na zwycięstwo, ale przypadek sprawił, że to Los Blancos wznieśli puchar.Gratulacje dla całego Madrytu.

MORDERCA FUTBOLU

Napisał Radek @ 28 maja 2014

Kiedy w 2004 roku, w długim ciemnym płaszczu, przebiegał wzdłuż linii bocznej na jednym z najsłynniejszych stadionów w Europie czyli Old Trafford, nikt nie mógł sobie zdawać sprawy, że na naszych oczach rodzi się postać jedyna w swoim rodzaju. Człowiek, który swoją osobowością, charakterem stał się w świecie futbolu osobą wyrazistą, postacią powodującą skrajne opinie, koło której nie można przejść obojętnie. Zachowania na konferencjach, kontrowersyjne wypowiedzi i styl bycia, które w większości nie mają nic wspólnego z dobrym wychowaniem i przede wszystkim z futbolem, z upływem czasu przestały wywoływać emocje i temat dyskusji o Portugalczyku. Jose Mourinho, bo o nim mowa, od pewnego czasu zaczął być przede wszystkim postrzegany przez pryzmat stylu gry swoich drużyn, a w zasadzie za jego brak. Pochwał pod jego imieniem, od momentu zdobycia Pucharu UEFA i wyeliminowania w 1/8 finału Ligi Mistrzów Manchesteru United, nie było końca. Sympatycy zachwycali się jego wypowiedziami, zachowaniem, energią i pasją jaką wkładał w wykonywanie swojego zawodu. Jednakże wierni kibice wychwalający na każdym kroku swojego "The Special One"(Mourinho sam tak się nazwał) pod niebiosa, zaczęli zwracać większą uwagę na postawę jego zespołów. Jego "inteligencja" ukazująca się w wypowiedziach, zaczęła się nudzić nawet najwierniejszym kibicom Mourinho. Zachowania takie jak włożony palec do oka świętej pamięci Tito Vilanovy, wywołują pogardę u wszystkich kibiców i ekspertów piłkarskich na całym świecie. Z biegiem czasu zaczęto podważać warsztat pracy jakim dysponuje Portugalczyk. Bardzo przejrzyście wyglądały przygotowania kolejnych drużyn i droga wyznaczona od początku do końca czyli najważniejszej rzeczy według Mourinho, zdobycia pucharów. Od samego początku objęcia danego klubu, wiadomo było, że szczyt przygotowania fizycznego przypada na drugi rok i w każdym klubie powtarzał, że "pierwszy rok pracy w nowym klubie  to przygotowanie do drugiego decydującego i najważniejszego sezonu". Doświadczenie pokazuje, że przestało to przynosić owoce w postaci ważnych trofeów.Również transfery jakie przeprowadza wywołują dużo kontrowersji. Jednak największym argumentem mówiącym o przeciętnej jakości wykonywanej pracy przez Jose Mourinho jest brak korzystania z wychowanków klubu. Wszystkie sukcesy jakie zdobył w swojej karierze menedżerskiej były dziełem przypadku, chamskiej i agresywnej postawy piłkarzy na boisku wprowadzonej przez Portugalczyka i zastosowaniu bardzo defensywnej taktyki. Właśnie poprzez przywiązanie się do antyfutbolu i braku chęci do zmiany takiego stylu gry, odpowiednim pseudonimem dla "tłumacza"(tak nazywają go kibice FC Barcelony) jest "Morderca futbolu". Takiej osoby w świecie futbolu jeszcze nie było i pewnie nie będzie, jest niereformowalny i niewychowany, swoją postawą i przywiązaniem do wizji prowadzenia zespołu wymusza u kibica piłkarskiego tylko negatywne odczucia. Ludzie futbolu bądźcie czujni, morderca futbolu jest na wolności.

NIC ŚMIESZNEGO

Napisał Radek @ 15 maja 2014

W trakcie oglądania we wtorkowy wieczór meczu charytatywnego polskiej reprezentacji z Niemcami myślałem o tym, dlaczego niektórzy piłkarze dostali powołanie do kadry?. Jak już wcześniej pisałem, na poprzednim blogu, w reprezentacji powinni grać najlepsi polscy zawodnicy. Nawet w takim meczu, który nie jest w terminie FIFA i nie przyjechała większość piłkarzy decydująca o grze, to i tak ich miejsce powinni zająć kolejni piłkarze w hierarchii na danej pozycji. Niestety w kadrze Adama Nawałki panuje od samego początku chaos i poczucie braku wiedzy selekcjonera i jego sztabu na temat umiejętności poszczególnych piłkarzy i wizji drużyny . Powoływanie piłkarzy nie grających regularnie w swoich drużynach klubowych, nawet jeśli są "wielkimi" talentami polskiej piłki, nie podniesie jakości gry. Również powoływanie zawodników z drugich lig, nawet z Włoch nie pomoże poprawić poziomu sportowego kadry. Z wtorkowego meczu nie można wyciągnąć żadnych wniosków i oceniać zawodników. A jeżeli ktoś ocenia i do tego chwali poszczególnych piłkarzy, jak choćby niektórzy wystawiają pozytywne oceny za debiut Thiago Cionka, to chyba zapomnieli, że był to mecz charytatywny, gdzie przeciwnikiem była reprezentacja młodzieżowa Niemiec lub jak kto woli trzecia reprezentacja Niemiec. Nie winię za rozegranie takiego meczu PZPN, gdyż postąpił słusznie zgadzając się w imię szczytnego celu. Nie rozumiem jednak podejścia selekcjonera do tego pojedynku. Podstawowym błędem było traktowanie meczu jako kolejny etap przygotowań do eliminacji EURO 2016, ponieważ przeciwnik w żadnym stopniu nie był odpowiednim miernikiem oceny przydatności piłkarzy i zespołowej gry Polaków. Nie potrafię zrozumieć czemu miał służyć debiut 28-letniego Thiago Cionka. W takim meczu najlepszym rozwiązaniem byłoby wystawienie reprezentacji U-21 Marcina Dorny z Arturem Borucem jako przedstawicielem pierwszej reprezentacji. Kibic polskiej reprezentacji powinien być zaniepokojony nie tylko brakiem postępu w grze kadry, ale również brakiem panowania nad innymi sprawami wewnątrz reprezentacji. Przykładem jest dopuszczenie przez sztab szkoleniowy do sytuacji jaka miała miejsce podczas meczu, czyli nieprzygotowany Maciej Wilusz do wejścia w każdej chwili na boisko. Jednakże polscy kibice w tym ja tradycyjnie wierzymy i dopingujemy polską reprezentację i mam nadzieję, że to pokolenie piłkarzy odwdzięczy się sukcesem jakim będzie bez wątpienia, patrząc na poziom klubowej i reprezentacyjnej piłki, awans na Mistrzostwa Europy w 2016 roku we Francji. Trzymam kciuki za Biało-Czerwonych.  

GENIUSZ NA „URLOPIE”

Napisał Radek @ 5 maja 2014

Kiedy 20 maja 1992 roku FC Barcelona zdobywała swój pierwszy puchar w najważniejszych europejskich rozgrywkach, jako 11-letni chłopak po zdobytej bramce przez Holendra Ronalda Koemana z rzutu wolnego rozpłakałem się ze szczęścia. Od najmłodszych lat uwielbiam piłkę nożną,  a tego wieczoru nie zapomnę do końca życia. Wtedy zakochałem się w stylu FC Barcelony. Można powiedzieć, że była to miłość od pierwszego wejrzenia. Jestem wielkim szczęściarzem, że wtedy oglądałem ten mecz i poznałem kataloński klub i jego styl, gdyż mogłem przeżyć najpiękniejsze chwile jakie spotkały kibiców całego świata w pierwszej dekadzie XXI wieku. Jestem podwójnym szczęściarzem gdyż jestem wiernym kibicem Dumy Katalonii i w tych wielkich chwilach futbolu mogłem się delektować najlepszym stylem gry w piłce nożnej w każdym meczu. Jednym z ojców tego piłkarskiego arcydzieła jest uczeń La Masii czyli szkółki piłkarskiej FC Barcelony Lionel Messi. Argentyńczyk od debiutu w pierwszej drużynie Dumy Katalonii dawał do zrozumienia że mamy do czynienia z geniuszem piłkarskim. Kolejne lata potwierdziły tą opinię. Kolejne trofea drużynowe i przede wszystkim  osiągnięcia indywidualne, które dla dużej większości piłkarzy były i są tylko marzeniem, ten niski wychowanek Barcy bez problemu pobija. Wiele osób związanych z piłką nożną już ogłosiło go najlepszym piłkarzem w historii futbolu. Ustanawiane rekordy i cztery złote piłki już teraz stawiają Messiego na pierwszym miejscu wśród najlepszych piłkarzy w historii. Ja uznaję „Atomową Pchłę” najlepszym piłkarzem na świecie twierdząc ,że musi zdobyć Mistrzostwo Świata ze swoją reprezentacją żeby być najlepszym w historii. Po paru wspaniałych sezonach przyszedł sezon 2013/14, który jest „rozgrzewką” przed Mundialem 2014 w Brazylii. Na początku sezonu pokusiłem się o stwierdzenie, że to będzie najsłabszy sezon w jego dotychczasowej karierze, czego powodem będzie   odpuszczenie tego sezonu i jak najlepsze przygotowanie się do Mistrzostw Świata.  Dwumiesięczna przerwa spowodowana kontuzją moim skromnym zdaniem miała na celu nie tylko wyleczyć kontuzję ale też dać odpoczynek i regenerację mięśniom, a okres po kontuzji był okresem przygotowawczym do największej imprezy piłkarskiej świata. Twierdzę, że sezon 2013/14 jest zaplanowanym „urlopem” z dwumiesięcznym „ sanatorium”. Nie wiem czy mam rację, przekonamy się po Mundialu. Sam Messi, mający jeszcze przed sobą wiele sezonów na zdobycie trofeów klubowych, ma świadomość, że musi zdobyć złoto Mistrzostw Świata żeby zostać najlepszym w historii. Stąd ten sezon z perspektywy indywidualnych osiągnięć wygląda na najsłabszy, ale moim skromnym zdaniem jest to tylko okres „urlopowy” . Jestem przekonany że na Mundialu Argentyńczyk będzie błyszczał jak w poprzednich sezonach . Życzę Argentynie zdobycia Mistrzostwa Świata w Brazylii, dzięki czemu Messi dla wszystkich zostanie najlepszym piłkarzem w historii, pomimo że jego dotychczasowe osiągnięcia zespołowe i indywidualne już teraz  przekonują do nazywania go najlepszym z najlepszych w historii futbolu.