Pochmurny poranek w marcową sobotę, drzewa kołyszą się w rytm wiosennego wiatru, temperatura dodatnia, bociany wracają do kraju, kwiaty
zaczynają rozkwitać, a w sercach ludzi narasta radość z powodu
przychodzącej wiosny. Ludzie żyją już Świętami Wielkiej Nocy.
Atmosfera fantastyczna, aż chce się żyć. W głowach i sercach
kibicom piłki nożnej towarzyszą jeszcze inne uczucia, wielkie
emocje i równocześnie stres, które udzielają się przed arcyważnym meczem polskiej
reprezentacji z Irlandią na Aviva Stadium w Dublinie. Każdy
zachodzi w głowę i rozmyśla nad scenariuszem jaki może się
wydarzyć, zastanawia się jaki skład wybiegnie 29 marca, czy między
słupkami stanie nie grający regularnie w Arsenalu Szczęsny czy
Fabiański lub Boruc. Zapewne wszyscy wyobrażają sobie radość
Lewandowskiego po bramce strzelonej oraz euforię na ławce
trenerskiej po ostatnim gwizdku sędziego. Jednak rzeczywistość
sprowadza nas na ziemię i każe w wielkim stresie czekać na
eliminacyjny pojedynek. Podstawy do niepokoju same się nasuwają.
Obsada bramki spędza sen z powiek każdemu kibicowi w Polsce,
ponieważ jedynka reprezentacji grzeje ławę w klubie, boczni
pomocnicy to w ogóle problem nie z tej ziemi. „Polska skrzydłowymi stoi" - taką tezę za każdym razem wypowiada jeden z dziennikarzy sportowych w Polsce, ale czy on ma rację - w danej sytuacji na pewno nie. Stres udziela się na
pewno każdemu, pomimo świetnej jesieni i przede wszystkim zwycięstwa
z Niemcami, niewiadomych jest dużo, a przeciwnik z gatunku
twardych, nie pękających, który zawsze „gryzie trawę" i
nie odstawia nogi. Pomimo, że ustępują technicznie polskim
piłkarzom, to walką i zaangażowaniem już nie jednego zniszczyli i
pokonali, nawet z najwyższej półki. Ale my posiadamy "walczaków", żołnierzy którzy poświęcą wszystko dla reprezentacji. Jednym z nich jest fundament naszej obrony, Kamil Glik. Fani AC Torino śpiewają dlań serenady, co rusz czytam, że „nie sposób
go nie kochać”, że w uniesieniu wynoszą go na „gladiatora, który nie boi się
nikogo i niczego”. Drugim jest „byk z Sevilli" Grzegorz Krychowiak, kibice Sevilli nie wyobrażają sobie środka pola bez niego. Jest jak wściekły byk na którego przeciwnik działa jak czerwona płachta. Jestem pewny, że za nimi pójdzie reszta, pociągną kadrę do zwycięstwa. Miejmy tylko nadzieję, że piłkarzom nie udzieli się stres kibiców, nie docierają do nich słowa z zewnątrz, z „polskiego piekiełka". Chłopaki w niedzielę pokażą charakter i zaangażowanie, które można było zauważyć już w jesiennych meczach, sztab szkoleniowy pomoże wystawiając odpowiednich piłkarzy na pozycjach, które w ostatnich tygodniach powodowały bóle głowy u Adama Nawałki. Wierzymy w Was, Do boju Biało-Czerwoni!
Oj jest stres jak cholera, z minuty na minutę większy.
OdpowiedzUsuń2:0 2xLewy.
OdpowiedzUsuń3:1 dla Polski 2xMilik,raz Lewy
Usuń