To co się wydarzyło w pierwszej kolejce Ligi Mistrzów, w najczarniejszych snach nikt nie mógł się spodziewać. Szczególnie kibice na Wyspach Brytyjskich. Cała otoczka klęski angielskiej piłki klubowej przeraża cały nie tylko piłkarski świat.
Trzy z czterech angielskich klubów skompromitowało się. Jedyna Chelsea Londyn zdobyła trzy punkty, reszta została z bilansem zerowym. Zrozumiałbym taką sytuację, w której przeciwnikami są kluby z lepszych od Premier League rozgrywek. Jednak ani hiszpański i niemiecki klub nie stanęli na drogę przedstawicielom ligi angielskiej.
Wszystko rozpoczęło się we wtorek gdzie oba kluby z Manchesteru solidarnie przegrały swoje mecze po 1:2. Jedyna różnica jest taka, że City przegrało na własnym podwórku, z kolei United poległo w Eindhoven z PSV. W środę swoje pięć groszy do wstydu dołożył Arsene Wenger i jego Arsenal, który również przegrał 1:2. Pogromcą Kanonierów było Dynamo Zagrzeb.
Nazywana przez wielu najlepszą ligą świata, również przez występujących w niej piłkarzy oraz trenerów jest podziwiana, ale niestety to zakłamanie rzeczywistości. Obecnie Premier League to handel żywym towarem, nie mający nic wspólnego z piłką nożną.
Właśnie aspekt pieniędzy, dokładniej braku szacunku jest najbardziej bulwersujący oraz pozostawia olbrzymi niesmak. Wydawane rok w rok ogromne kwoty na transfery są wyrzucane w błoto. Odkąd władzę nad angielską piłką przejął pieniądz, Premier League oraz reprezentacja Anglii są pośmiewiskiem w internecie.
Rozumiem, sami zarabiają to mają prawo wydawać w sposób przez nich wybrany. Jednak żeby odnieść sukces, nie można opierać budowy zespołu na pieniądzach. Taki model właśnie wybrały angielskie kluby. Szkolenie młodzieży jest lekceważone, w drużynach przedstawicieli Premier League brakuje pierwiastka tożsamości z klubem, wychowanków, którzy oddadzą życie za swój drugi dom.
Kupowanie piłkarzy za olbrzymie kwoty, których największym osiągnięciem jest strzelenie bramki oraz proste kopnięcie piłki, nie gwarantuje odpowiedniego stylu, nie mówiąc o sukcesach.
Piłkarz utożsamia Anglię jako miejsce zarobku, gdzie pieniądze wylatują z kranu w łazience. Nie ma mowy o umieraniu za obcy klub, za obcych ludzi. Premier League to ziemia obiecana a nie pole bitwy.
Dzięki rynkowi azjatyckiemu, a przede wszystkim zasobności portfeli obywateli tego kontynentu, klubowa piłka w Anglii utrzymuje się na powierzchni. Odcięcie dopływu ze wschodu spowoduje spadek w przepaść i znalezienie się w miejscu obok Ekstraklasy albo pozwoli wrócić klubom angielskim na odpowiednie tory. Przy profesjonalnym zarządzaniu olbrzymie pieniądze nie muszą być problemem, mogą pomóc w zbudowaniu świetlanej i długiej przyszłości oraz walkę o najważniejsze trofea. W obecnej sytuacji nie ma na to możliwości, to jest życie od sezonu do sezonu.
Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że po jednej kolejce nie można wyciągać wniosków, ale w przypadku Premier League taka sytuacja trwa od dłuższego czasu i nie widać końca kryzysu.
Anglicy żegnają się z poważną piłką w nie najlepszym stylu, w stylu nie przystającym angielskim dżentelmenom, trwoniąc ogromne pieniądze na nie przynoszących zysku inwestycjach w dobie kryzysu ekonomicznego w Europie. Premier League postanowiło stworzyć własną dyscyplinę, bliżej nie zidentyfikowaną. Przestali rywalizować o najwyższe cele, a styl klubów powoduje u kibiców odruchy wymiotne.
Premier League niszczą pieniądze i to widać.Kupowanie piłkarzy nie pomoże w odnoszeniu sukcesów.Kupować można, jeżeli ma się kadrę opartą na wychowankach jak Bayern czy Barcelona.Budowanie składu na ściąganiu piłkarzy nie przynosi pożądanego skutku.
OdpowiedzUsuńWłaśnie Tottenham męczy się z Karabachem.O co chodzi?
OdpowiedzUsuńAnglia jest w czarnej dupie.Jak grają między sobą to wygląda to ok, ale jak mierzą się w Europie z klubami z innych lig to ich gra wygląda żałośnie.
OdpowiedzUsuń