NA JEDNYM WÓZKU

Napisał Radek @ 6 listopada 2015

Od dłuższego czasu nastroje w obozach odwiecznych rywali są podobne. Oczywiście są momenty w których u jednych można zauważyć przygnębienie, a u drugich uśmiech na twarzy. Jednak obraz jakiego świadkami jesteśmy od kilku miesięcy to scena walki z własnymi słabościami.

Ostatni okres pokazuje, że jakieś zmiany władze klubów starają się wprowadzić. Rozpoczęli od zmian sztabów szkoleniowych. Przedstawiciele obu klubów wiązały i wiążą ogromne nadzieje z zatrudnieniem nowego trenera. Czy to  jednak wystarczy? Niestety rzeczywistość jak do tej pory pokazuje, że to nie szkoleniowcy są problemem klubów, ale zarządzanie działem sportowym.

Abstrahując od zarządzania klubem, najważniejszym aspektem obecnie jest poziom sportowy zarówno Legii Warszawa jak i Lecha Poznań. Oba kluby wczorajszego wieczora zdawały egzamin dojrzałości. Rozgrywali mecz rundy jesiennej. Spotkanie być albo nie być w najważniejszych dla obu ekip rozgrywkach. 

Przedstawiciele mistrza i wicemistrza Polski twierdzą, że priorytetem jest Ekstraklasa i mistrzostwo Polski, ale jest to śmieszny argument, ponieważ najważniejszy jest najbliższy mecz oraz europejskie puchary. To przecież cały sezon piłkarze walczą w polskiej lidze, żeby dostać się do Europy i pokazać co mają najlepszego. Mówienie o ważności rozgrywek krajowych nad europejskimi potwierdza, że oba kluby nie są przygotowane sportowo do Europy.

Wracając do wczorajszego wieczora, trudno znaleźć pozytywy. No może jedynym była ilość kibiców na INEA Stadion w Poznaniu w porównaniu do meczu z Belenenses. Reszta była podsumowaniem pracy władz klubu w aspekcie sportowym.

źródło: Mateusz Kostrzewa (legia.com)

źródło: fakt.pl

Zarówno Lech jak i Legia od samego początku sezonu borykają się z dużymi problemami. Co prawda pierwsze dni obecnych rozgrywek nie wskazywały na taki stan rzeczy, ale z meczu na mecz sytuacja robiła się niekomfortowa. Wczoraj nadszedł punkt kulminacyjny. W czwartkowy wieczór miarka się przebrała.

Zarówno w Warszawie jak i Poznaniu zmiana trenera miała być lekiem na całe zło. W Poznaniu coś drgnęło, ale na chwilkę, a styl jaki prezentuje drużyna pod wodzą Jana Urbana nie wróży niczego dobrego. Z kolei w stolicy Polski sytuacja wymknęła się z pod kontroli i wszystko się rozlało. Ekipa Stanisława Czerczesowa nie tylko nie poprawiła wyników, ale również przestała grać w piłkę.

źródło: Mateusz Kostrzewa (legia.com)

Patrząc przed meczem na jedenastkę jaka wybiegła na murawę Jan Breydel Stadion, można było przewidzieć porażkę. Michał Pazdan na defensywnym pomocniku, trzech defensywnych pomocników oraz Marek Saganowski na szpicy - lepszego cyrku władze Legii oraz trener nie mogli sprezentować kibicom. Szkoda tylko, że właśnie kibice muszą to oglądać i wstydzić się za grę swojego klubu, bo obcokrajowcy biegający z eLką na piersi nie będą się przejmować losem warszawskiego klubu. Z kolei Wejście Aleksandara Prijovicia podsumowało obecny poziom sportowy Legii.

Po warszawskim wstydzie w Brugii, przyszedł czas na Poznań i spotkanie mistrza Polski z drużyną Jakuba Błaszczykowskiego. Po zwycięstwie dwa tygodnie temu z Fiorentiną na ich terenie, kibice liczyli na powtórkę w rewanżu. Niestety wczorajszy mecz potwierdził opinie większości fanów w Polsce, że piłkarze Violi zlekceważyli Poznaniaków w pierwszym spotkaniu. Smutnym obrazkiem był widok wypełnionego tylko w połowie stadionu w Poznaniu. To pokazuje, że kibicie nie wierzyli i nie wierzą w obecnego Lecha. Nie ma się co dziwić, ponieważ pomimo zmiany trenera, nic więcej się nie zmieniło. Oczywiście były momenty lepsze, ale poziom sportowy od początku sezonu został utrzymany.

Najsmutniejszą wiadomością jaka napłynęła z Poznania był kolejny słaby mecz Karola Linettego. Reprezentant Polski (forma nie pozwala na powołania Karola do kadry) kolejny raz udowodnił, że pozycja lidera drużyny go przerosła.

źródło: Jacek Staszak (konto na Twitterze)

Utalentowany zawodnik we wczorajszym spotkaniu wyglądał na  schowanego, jego gra przypominała grę na alibi. W zasadzie koledzy z drużyny również nie błyszczeli. Ogólnie Lech od dłuższego czasu nie rozegrał spotkania, w którym swą grą zachwyciłby kibiców. Wczoraj wyglądał na sparingpartnera lidera Serie A.

Obraz z czwartkowego wieczora kibice chcieliby wymazać jak najszybciej. Niestety, bardziej wrażliwi będą mieli z tym problemy. Kolory szarości z wczoraj idealnie odzwierciedlają poziom polskiej piłki klubowej. Najgorsze w tym wszystkim jest zachowanie prezesów klubów, architektów obecnej sytuacji, którzy twierdzą, że Ekstraklasa najważniejsza.... I jak tu można sprzeciwić się szefom i walczyć o awans?

2 komentarze:

  1. Podziwiam autora artykułu! Chciało Ci się pisać o tych żałosnych klubach i ich żenującej grze.Podziwiam Cię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Legła i Lech zdech to żałosne kluby.Najlepsza jest Lechia Gdańsk:)))

    OdpowiedzUsuń